W szpitalu w Pietrozawodsku zmarł 9-letni chłopiec. Był jedną z ośmiu osób, które przeżyły poniedziałkową katastrofę rosyjskiego samolotu Tu-134. Liczba ofiar wzrosła w ten sposób do 45. W szpitalach pozostaje 7 rannych.
Chłopiec leżał w szpitalu w Pietrozawodsku. Do tej pory nie udało się ustalić jego tożsamości. Z tego, co mówią lekarze, wynika, że po przywiezieniu do szpitala zdążył powiedzieć, że ma na imię Anton. Zaraz potem stracił przytomność, której już nie odzyskał.
W szpitalach pozostaje jeszcze siedem rannych osób. Stan pięciu z nich był na tyle stabilny, że przewieziono je na leczenie do Moskwy.
Katastrofa w deszczu i mgle
Tu-134 rozbił się w poniedziałek o godz. 23.40 czasu lokalnego (godz. 21.40 czasu polskiego). Runął na drogę w pobliżu miejscowości Biesowiec, w odległości ok. 700 metrów od lotniska w Pietrozawodsku. Po uderzeniu w drogę rozpadł się na wiele części i stanął w ogniu.
Na miejscu zginęły 44 osoby, 8 zostało rannych. Większość pasażerów była Rosjanami.
Wicepremier już wie
Przyczyny katastrofy nie są znane. Wiadomo jednak, że Tu-134 podchodził do lądowania w trudnych warunkach meteorologicznych, w deszczu i mgle. Kontroler lotu, który prowadził samolot z ziemi, utrzymuje, że nakazał załodze odejście na drugi krąg, jednak kapitan zdecydował, iż posadzi maszynę na własne ryzyko.
O błędzie pilota jako najbardziej prawdopodobnej przyczynie wypadku mówił też wicepremier Rosji Siergiej Iwanow.
Źródło: ITAR-TASS, PAP