Zimbabwe znów pójdzie do urn


Robert Mugabe nie chciał oddać władzy, bo posłuszna mu komisja wyborcza nie uznała zwycięstwa w wyborach prezydenckich kandydata opozycji. W tej sytuacji 27 czerwca Zimbabwe czeka druga tura wyborów głowy państwa.

2 maja komisja ogłosiła, że żaden z kandydatów nie uzyskał większości wymaganej do zwycięstwa już w pierwszej turze. Na rządzącego autokratycznie od 1980 roku prezydenta Mugabego głosowało nieco ponad 43,2 proc., a na Tsvangirai'ego - 47,9 proc.

Opozycja kwestionuje te wyniki jako sfałszowane twierdząc, że jej kandydat zgromadził 50,3 proc. głosów, czyli większość niezbędną do zwycięstwa już w pierwszej turze. Jednak mimo wcześniejszych zapowiedzi bojkotu, Tsvangirai - przywódca opozycyjnego Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych zdecydował się ostatecznie wziąć udział w drugiej turze wyborów.

Jeśli Mugabe przegra te wybory, całkowicie straci władzę w Zimbabwe. W wyborach do parlamentu, przeprowadzonych razem z prezydenckimi, jego partia po raz pierwszy od 1980 straciła większość.

Zmarnowany potencjał

Mugabe rządzi nieprzerwanie od 28 lat, czyli od momentu uzyskania przez Zimbabwe niepodległości. Od tamtego czasu jego kraj, uznawany za jeden z kilku potencjalnie najbogatszych w Afryce, borykał się z różnymi typowymi dla postkolonialnych państw problemami.

Nigdy nie było jednak tak źle, jak teraz. Gospodarka Zimbabwe jest w stanie rozkładu. Oprócz hiperinflacji, kraj jest nękany 80-procentowym bezrobociem i dramatycznym spadkiem produkcji. Bank centralny kilkakrotnie dewaluował walutę - dolara zimbabweńskiego. W styczniu wprowadzono do obrotu banknoty o nominale 10 mln dolarów zimbabweńskich.

Źródło: PAP, lex.pl