Zielony i judoka. #PisząoPolsce i mało znanej twarzy wicepremiera

Zachodnie media piszą mPolitico, New York Times, Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung, Sueddeutsche Zeitung, Le Monde​

Były wegetarianin, ekolog, judoka, himalaista i kaskader - tak o ministrze kultury i wicepremierze prof. Piotrze Glińskim pisze magazyn Politico i zastanawia się, jak człowiek o takiej biografii odnalazł się w prawicowym rządzie Prawa i Sprawiedliwości u boku Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei „New York Times” próbuje dociec, dlaczego zwycięzcom komunizmu i bohaterom wolnej Polski Lechowi Wałęsie i Rosji Michaiłowi Gorbaczowowi niemal w tym samym czasie próbuje się odebrać zasługi. #PisząoPolsce

Annabelle Chapman w Politico przygląda się sylwetce ministra Glińskiego. Jej zdaniem osoba o takiej biografii nie pasuje do prawicowego rządu. Twierdzi, że prezes PiS Jarosław Kaczyński otacza się starymi i sprawdzonymi współpracownikami, jak szef MON Antonii Macierewicz, czy ministrowie sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak. „Droga Glińskiego była inna” - pisze magazyn.

Minister kultury po raz pierwszy politycznie zaangażował się w latach 70. w działania opozycji antykomunistycznej, ale wówczas nie poznał braci Kaczyńskich. „Zainteresowania Glińskiego były znacznie bardziej »zielone« niż Kaczyńskich, którzy fascynowali się narodem i tradycją” - pisze Politico. W latach 90. Gliński z grupą ekologów bezskutecznie startował do Sejmu. Potem już w XXI wieku na potrzeby pierwszych eurowyborów założył partię Zieloni 2004, której program łączył ekologię z liberalnymi wartościami, ale ona także nie odniosła sukcesu. Z Zielonymi Gliński pożegnał się, kiedy ruch przyciągnął feministki i homoseksualistów, którzy - jak twierdził - „nie mieli nic wspólnego z ekologią”. - Nie widzę związku pomiędzy ideologią środowiska homoseksualnego i feministycznego i tego chroniącego środowisko - wyjaśniał i dodawał, że nie jest nietolerancyjny, a po prostu są rzeczy ważniejsze niż ludzka seksualność.

„Zielona” przeszłość ministra nie przeszkadza mu jednak w poparciu stanowiska rządu, który uznał węgiel za podstawowy surowiec polskiego przemysłu. Prof. Gliński przyznaje jednak, że trzeba to zmienić, ale „nie z dnia na dzień”.

Politico pisze także o mniej znanych elementach biografii prof. Glińskiego. Mianowicie o tym, że ma czarny pas judo i wspinał się w Himalajach, kiedy pracował jako kaskader filmowy. Przez 20 lat był także wegetarianinem, ale porzucił tę dietę ze względów zdrowotnych. Pomimo tego poparł ministra Witolda Waszczykowskiego, kiedy ten mówił o „cyklistach i wegetarianach”, którzy narzucają swój światopogląd innym Polakom. Politico zastanawia się, jak człowiek o takim życiorysie wpasował się w politykę Prawa i Sprawiedliwości i razem z innymi politykami tej partii „stoi murem, wyznając sceptycyzm wobec homoseksualistów, poparcie dla węgla i walcząc z lekkimi obyczajami w dotowanej przez państwo kulturze”. Magazyn pisze, że Gliński jako członek rządu zyskał reputację „żarliwego strażnika moralności”.

Pięta Achillesowa roku 1989

Amerykański dziennik „New York Times” w artykule autorstwa Ivana Krasteva, szefa Centrum Strategii Liberalnych w Sofii i stałego członka w Instytucie Nauk o Człowieku w Wiedniu, pisze o wschodnioeuropejskich rewolucjach przeciwko komunizmowi. Zauważa, że tę walkę nagrodzono dwiema Pokojowymi Nagrodami Nobla dla lidera „Solidarności” Lecha Wałęsy w 1983 roku i Michaiła Gorbaczowa, ostatniego przywódcy Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, w 1990 roku. „New York Times” pisze, że obaj „stali się najpotężniejszymi symbolami roku 1989”. „Teraz bohaterski status obu mężczyzn i dziedzictwo tych rewolucji zostało poddane w wątpliwość” - stwierdza dziennik. „NYT” zauważa, że niemal w tym samym czasie Gorbaczow został w Rosji oskarżony o zdradę kraju, a Wałęsa o zdradę współpracowników w „Solidarności”.

W połowie lutego znany ze swoich swojej sympatii do Kremla Przewodniczący Związku Filmowców Rosji Nikita Michałkow stwierdził, że polityka Gorbaczowa prowadząca do upadku Związku Radzieckiego była „poważnym przestępstwem”. „NYT” pisze, że taka deklaracja spotkała się z milczącą aprobatą rosyjskiego społeczeństwa, które nie tęskni wprawdzie za komunizmem, ale za czasami, kiedy Rosja była światowym mocarstwem. Z kolei przeciwko Wałęsie pojawiły się dokumenty z domu Czesława Kiszczaka, które wskazują, że współpracował on ze Służbami Bezpieczeństwa na początku lat 70. On sam zaprzecza.

„NYT” zastanawia się, co jest przyczyną powrotu do analizy wydarzeń roku 1989. „Ironią obecnej fali rewizjonizmu jest to, że tok 1989 odrzucił te same wartości, które darzył uznaniem, czyli nieobecność radykalizmu” - pisze autor artykułu Ivan Krastev. Wyjaśnia, że u podłoża problemu tkwi to, że postkomunistyczne elity zamiast zostać osądzone, zostały zintegrowane w nowej rzeczywistości, co jest „ostateczną piętą Achillesową”.

Nierozliczenie komunizmu doprowadziło - zdaniem autora - do „populistycznego powstania przeciwko umiarkowaniu i postępowi” w Polsce, na Węgrzech i w innych wschodnioeuropejskich krajach. Rok 1989 potępia się tutaj jako „błyskotliwą intrygę”, która zamieniła komunistyczne elity polityczne w elity gospodarcze. „W tej narracji rok 1989 oznacza wolność nie ludzi, ale komunistycznych elit. Uwolniono ich od strachu, winy, ideologii, łańcuchów społeczności, a nawet lojalności wobec narodu. Wcześniej mieli prawo podróżować, teraz mają prawo być częścią Zachodu. Wcześniej rządzili krajem, teraz go posiadają - pisze „NYT”.

„Polityka gniewu Kaczyńskiego i polityka resentymentów Putina” trafia na podatny grunt młodego społeczeństwa, dla którego historia nie ma znaczenia i które nie ma cierpliwości do analizowania moralnej złożoności czasów komunistycznych. Społeczeństwa tego nie obchodzi, co właściwie zrobił Wałęsa w latach 70., ani przed jakimi wyborami stanął Gorbaczow dekadę później.

„Bohaterowie 1989 roku osiągnęli pokój, kosztem sprawiedliwości. To był szlachetny kompromis. Dzisiaj pokój jest dany z góry, a brak sprawiedliwości jest wszystkim tym, co zostało” - podsumowuje swoją analizę „New York Times”.

Manifestacje na ulicach polskich miast

Zachodnie media piszą także o manifestacjach antyrządowych, które odbyły się w weekend w większych miastach w Polsce. Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” zamieścił duży reportaż z demonstracji w Warszawie. Reporterka tego dziennika Anna Prizkau rozmawiała z uczestnikami.

O KOD-dzie pisze niemiecki „Sueddeutsche Zeitung”, który relacjonuje sobotnią manifestację w Warszawie. Pisze także o inicjatywie partii Polska Razem, które od kilku dni pikietuje przed siedzibą premier Beaty Szydło w Warszawie.

Francuski „Le Monde” pisze z kolei o konsekwencjach opinii wydanej przez Komisję Wenecką. Wskazuje, że choć rząd bagatelizuje znaczenie tego organu i wydanego przez niego raportu, to będzie on miał ogromny wpływ na „bezprecedensową procedurę »ochrony praworządności«”, wszczętą w połowie stycznia wobec Warszawy przez Komisję Europejską.

Szef KE Jean-Claude Juncker - jak pisze „Le Monde” - obrał „twarde stanowisko wobec Warszawy” wbrew sugestiom jego doradców, że w Polsce może to „zostać zmanipulowane i przedstawione jako atak na polską suwerenność”.

Zdaniem autorów artykułu sprawa Polski zostanie jednak odłożona w czasie, bo przed UE ważne rozmowy na temat kryzysu imigracyjnego, który może się nasilić, jeśli 28 państw członkowskich nie zgodzi się na tzw. niemiecko-turecką umowę. „Bruksela nie chce popsuć tych delikatnych negocjacji, reaktywując swoje zmagania z Warszawą” - piszą.

Autor: pk//gak / Źródło: Politico, New York Times, Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung, Sueddeutsche Zeitung, Le Monde​

Źródło zdjęcia głównego: Politico, New York Times, Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung, Sueddeutsche Zeitung, Le Monde​

Raporty: