Propalestyńscy aktywiści, zatrzymani przez izraelskie wojsko podczas ataku na konwój w maju, oskarżają żołnierzy o przywłaszczenie kart kredytowych i telefonów. Izrael do dzisiaj nie oddał zajętych na statkach dóbr osobistych o wartości około miliona funtów (około 4.8 miliona złotych) - twierdzą poszkodowani w rozmowie z Guardianem.
31 maja izraelscy komandosi morscy wkroczyli na pokład sześciu jednostek, które próbowały przerwać izraelską blokadę Gazy. W walce, która się wywiązała, zginęło dziewięciu tureckich aktywistów. Wszyscy obecni na pokładach zostali aresztowani, a to, co mieli przy sobie, zostało skonfiskowane przez wojsko.
Tajemnicze transakcje
Zatrzymani aktywiści cały swój pobyt w Izraelu spędzili w areszcie, a następnie zostali deportowani. Znacznej części ich własności do tej pory nie zwrócono. Większość straciła swoje portfele, telefony komórkowe, laptopy i aparaty.
Ku swemu zaskoczeniu, po powrocie do domu niektórzy z nich odkryli, że korzystano z ich kart kredytowych w internecie i w izraelskich sklepach, a z niektórych telefonów prowadzono rozmowy.
Kathy Sheetz, amerykańska uczestniczka feralnego rejsu do Gazy twierdzi, że od szóstego czerwca za pomocą jej karty w Izraelu wykonano transakcje na tysiąc dolarów. Ebrahim Musaji z Gloucester w Wielkiej Brytanii mówi, iż z jego karty zapłacono w internecie za akcesoria do IPoda warte 80 funtów.
Izraelska reakcja
Rzecznik izraelskiej ambasady w Londynie zasugerował poszkodowanym by złożyli formalne zażalenie. Stwierdził też, że jeśli oskarżenia się potwierdzą, to takie zachowanie jest "nie do zaakceptowania" i dodał, że w podobnym wypadku żołnierz został skazany na siedem miesięcy więzienia.
Źródło: Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia