To, że wydarzenia grudnia 1981 r. zdominowały, dosłownie, doniesienia w prasie zachodniej, to wie wielu Polaków. Wszystkie liczące się dzienniki czy tygodniki wydawane w wolnym świecie obszernie analizowały wprowadzenie i przebieg pierwszych tygodni stanu wojennego w Polsce oraz międzynarodowe konsekwencje zdławienia ruchu "Solidarność".
Jednak kiedy czyta się po trzydziestu latach te same artykuły to uderza w nich przede wszystkim wielka kłótnia o ocenę działań Jaruzelskiego i jego ekipy, o ocenę działań Solidarności i jej przywódców, zwłaszcza Wałęsy. Różne opinie na temat stanu wojennego miała prasa amerykańska, ale szczególnie ostro różniły się między sobą media francuskie i niemieckie.
Francja zaangażowana
Francuskie władze i francuskie społeczeństwo zareagowały bardzo negatywnie na pucz wojskowy w Polsce. Rządzący socjaliści natychmiast zaangażowali się w poparcie dla Solidarności, chociaż Polacy w pamięci mają przykrą wypowiedź ministra spraw zagranicznych Francji, Claude’a Cheysonna, stwierdzającego, że Francja nic nie zrobi dla poprawy losu Polaków. Jednak bardzo szybko minister został zdezawuowany przez swoich kolegów partyjnych i kolegów rządowych.
Prezydent Francji Mitterand i premier Mauroy podkreślając oczywiście zasadę nieingerencji w wewnętrzne sprawy krajów europejskich, zadeklarowali, że zasada ta nie oznacza bynajmniej pozostawania głuchym na naruszania prawo i wolności obywatelskich. Na dziesiątkach spotkaniach solidarnościowych z Polską pojawiali się najwybitniejsi pisarze i artyści francuscy, liczni politycy, premier, małżonka prezydenta. Przed ambasadą PRL w Paryżu odbył się zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego gigantyczny wiec protestu przeciwko juncie Jaruzelskiego.
Wajda, znaczki, "Mordercy Polski"
Poparcie dla "Solidarności" i wolnościowych dążeń Polaków widać było w mediach – na przykład w telewizji prezenterzy występowali ze znaczkami związku, pokazywano filmy Andrzeja Wajdy. Tytuły w gazetach nie przebierały w słowach: na okładce lewicowego tygodnika "Le Nouvel Observateur" pokazano zdjęcie liderów państw komunistycznych z podpisem "Mordercy Polski". W tygodniku przeczytać można mnóstwo nawiązań do wspólnej historii polsko-francuskiej. Czytając ten artykuł uderza, z jak wielką nadzieją demokratyczna lewica francuska patrzyła na polskich robotników, licząc na odnowę idei socjalistycznych. W komentarzach pisano o "Solidarności" jako realnej odnowie międzynarodowego, demokratycznego i antytotalitarnego ruchu robotniczego. Lewicowy dziennik "Liberation" codziennie drukował apele i informacje specjalnego Komitetu Solidarności, a pismo rządzących socjalistów "L’Unite" porównywało opór polskich robotników wobec rządów generalskich do walki podziemia antyhitlerowskiego we Francji. Inny tygodnik informacyjny Le Point na okładce pokazywał biało-czerwone druty kolczaste i tytuł "Polski Gułag".
Francja kontra Niemcy
Media francuskie ostro zaatakowały prasę niemiecką i niemiecką klasę polityczną za bierność wobec Polski. Krytykowano zachodnioniemieckich polityków, którym zarzucano, że zamiast poparcia dla wolności w Polsce wolą stabilne stosunki z komunistycznymi reżimami, zwłaszcza Związkiem Radzieckim. Widać w Niemczech strach przed destabilizacją w Europie, pisały media francuskie, wytykając Niemcom między innymi, że setki tysiące z nich przychodzą na antywojenne, pokojowe, często antynatowskie i antyamerykańskie demonstracje, ale niewielu odważyło się protestować przed placówkami dyplomatycznymi ZSRR i PRL przeciwko siłowej pacyfikacji Solidarności.
Tygodnik "L’Express" otwarcie zarzucił politykom i czołowym publicystom niemieckim, że przedkładają spokój w Polsce nad poparcie dla "Solidarności". Szczególnie dostało się redaktorowi naczelnemu i wydawcy tygodnika "Der Spiegel" Rudolfowi Augsteinowi, który w komentarzu "Polska Tragedia" zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego pisał o Polakach, że nie umieli rządzić dawnym państwem doprowadzając do rozbiorów, że polska przedwojenna była zacofana, i z kolei że "Solidarność" i Lech Wałęsa nie umieli zachować umiaru w żądaniach wobec partii komunistycznej oraz ignorowali realia geopolityczne czyli dominację ZSRR w Europie Wschodniej.
"Między wierszami można u Augsteina przeczytać- niech żyje Jaruzelski" – komentował tygodnik "L’Express", a wtórował mu centrolewicowy dziennik "Le Monde", który widział w komentarzu Augsteina przejaw strachu, że Polska nie zdominowana przez Moskwę, niezależna i wolna, jak to ujął niemiecki publicysta "niespokojna" będzie zagrożeniem dla pokoju w Europie. Te nastroje krytyczne wobec RFN dodatkowo brały się z faktu, że 13 grudnia w NRD u Honeckera przebywał kanclerz Helmut Schmidt, który na wieść o wyprowadzeniu czołgów na ulice w Polsce nawet nie zdobył się na słowa protestu i nie przerwał wizyty.
Sympatyczny Jaruzelski u Niemców
Wspomniany "Der Spiegel" w swoich wydaniach bardzo dużo miejsca poświęcał Polsce już od momentu wyboru Karola Wojtyły na papieża, jego wizyty w Polsce i podczas legalnej działalności "Solidarności". Wprowadzenie stanu wojennego, jego przebieg i reakcje Moskwy i Zachodu przez kilka kolejnych edycji po grudniu 1981 r. były naczelnym tematem pisma. Bardzo kontrowersyjna była już sama okładka "Spiegla", który po wprowadzeniu stanu wojennego przedstawiał dosyć sympatycznego Jaruzelskiego w mundurze wojskowym z tytułem: "Koniec PZPR – Polskę uratuje wojsko". Ponieważ z PRL na Zachód wypływało bardzo niewiele informacji w pierwszych dniach po 13 grudnia, "Spiegel" próbował analizować, co pchnęło Jaruzelskiego do decyzji o siłowym zniszczeniu "Solidarności".
Przypominano, że ideologia komunistyczna ma znikome poparcie wśród Polaków, dlatego władze PRL wolały pod sztandarami wojskowymi rozprawić się z ruchem solidarnościowym, ponieważ mimo przynależności do Układu Warszawskiego, mimo faktu, że większość kadry oficerskiej należy do PZPR, to jednak Polacy są przywiązani do armii, widzą w niej spuściznę pięknych tradycji historycznych, także antykomunistycznych. "Spiegel" opisuje, że widok czołgów na ulicach w środku Europy sprawia, że Polska postrzegana jest jak republika bananowa, ale też zauważa, że na Zachodzie przyjęto stan wojenny z ulgą, że to nie radzieckie dywizje wkraczały do Polski i niszczyły "Solidarność".
Zainteresowanie nad Renem
Narastające zainteresowanie Polską wśród Niemców w RFN sprawiły, że "Spiegel" poświęcał coraz więcej uwagi wydarzeniom nad Wisłą, już w styczniu 1982 r. głównym tematem jednego z numerów było historia sprzedaży Polski Stalinowi podczas konferencji w Jałcie. Tytuł okładki brzmiał: "Jałta 1945 – jak sprzedano Polskę". Choć politycy i publicyści niemieccy rzeczywiście nierzadko wyrażali ciche zadowolenie z faktu, iż stan wojenny nie oznaczał naruszenia równowagi sił w Europie, to z kolei społeczeństwo niemieckie w latach 80. zareagowało bardzo spontanicznie na wydarzenia w Polsce wysyłając aż 30 milionów paczek z pomocą dla Polaków.
Za oceanem solidarność
W Stanach Zjednoczonych i administracja amerykańska i prasa bardzo wrogo odniosły się do rządów wojskowych wprowadzonych przez Jaruzelskiego. Jaruzelskiego porównywano do Quislinga, który jest marionetką Kremla. Wytykano Europejczykom, że dosyć pasywnie reagują na zdeptanie polskiego ruchu wolnościowego. Szczególnie krytycznie patrzono opinie polityków RFN i prasy niemieckiej. "Wall Street Journal" pisał, że rozkaz rozbicia Solidarności wydał Leonid Breżniew, "kumpel Schmidta", a "New York Times" zauważał sarkastycznie, że na urodziny Breżniewa tylko kanclerz Schmidt wysłał telegram z życzeniami. "Washington Post" z kolei pisał, że NATO jest w bardzo złym stanie, skoro Niemcy i Francuzi kłócą się o ocenę stanu wojennego w Polsce. Większość gazet amerykańskich bez wahania poparła Solidarność w walce z komunistycznymi władzami i represjami stanu wojennego. Na przełomie grudnia 1981 r. i stycznia 1982 r. tygodnik "Time" ogłosił Lecha Wałęsę "Człowiekiem Roku". Tytuł przyznawany przez tygodnik i wtedy i dzisiaj ma bardzo duże znaczenie prestiżowe. Twarz przywódcy Solidarności wyróżnionego przez pismo zobaczyć można było we wszystkim krajach wolnego świata.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, materiały prasowe