Liczba osób zabitych przez syryjskie służby bezpieczeństwa w ataku na meczet meczet w Darze na południu Syrii wzrosła do 12. Do szturmu doszło w środę nad ranem. Po południu siły bezpieczeństwa pokazały stosy karabinów, amunicji i dolarów, które miały znaleźć w meczecie. Demonstranci domagają się ustąpienia prezydenta Baszara el-Asada.
Funkcjonariusze sił bezpieczeństwa otworzyli ogień do grupy ok. 300 osób zgromadzonych wokół meczetu al-Omari. Już wcześniej z okolic meczetu dochodziły odgłosy strzelaniny, wobec uczestników protestu użyto gazu łzawiącego. Jeden z mieszkańców relacjonował, że "siły bezpieczeństwa próbują wedrzeć się do świątyni", ale nie był pewien, bo "odcięto prąd" oraz zasięg telefonów komórkowych.
Na odgłos strzałów w sąsiednich dzielnicach rozległy się okrzyki "Allahu akbar".
Według Reutera, wśród zabitych jest lekarz. Przyszedł pod meczet, by pomóc demonstrantom, którzy zostali ranni w niedzielnym ataku sił bezpieczeństwa na protestujących. Dzień wcześniej duchowny z meczetu al-Omari, Ahmad Siasneh, w wywiadzie dla telewizji Al-Arabija powiedział, że syryjskie siły bezpieczeństwa znajdują się blisko terenów świątynnych, gdzie protestujący rozbili namioty.
Początkowo mówiono o sześciu ofiarach ataku. Po południu liczba ofiar wzrosła, według syryjskich organizacji humanitarnych, do 12. Jednocześnie syryjskie siły bezpieczeństwa pokazały materiał wideo, na którym widać stosy karabinów, dolarów i amunicji, które miały należeć do opozycji.
Kolejna rewolucja?
Przez sześć ostatnich dni w Darze odbywały się antyrządowe protesty, w których zginęło sześcioro cywilów. Uczestnicy protestów domagają się ustąpienia prezydenta Baszara el-Asada, a także swobód politycznych, demokratycznych reform i walki z korupcją. Wcześniej zapowiadali, że zostaną przy meczecie do momentu spełnienia ich żądań.
Źródło: PAP, Reuters