W sobotę przed siedzibą policji w Dallas (Teksas) otworzono ogień i pozostawiono materiały wybuchowe. W czasie wymiany ognia ranny został napastnik, który po kilku godzinach zmarł. Mężczyzna ma obwiniać policję za odebranie mu prawa do opieki nad synem.
Do ataku doszło po północy czasu lokalnego, ok. godz. 7 rano w Polsce. Z opancerzonej furgonetki otworzono ogień w kierunku budynku lokalnej policji.
Rozpoczęła się wymiana ognia, w czasie której furgonetka odjechała z miejsca zdarzenia, taranując po drodze wóz policyjny.
Zgodnie z relacjami świadków w zamachu mogło brać udział nawet czterech napastników. Policja badała początkowo taką hipotezę, jednak ostatecznie poinformowano, że za atakiem stoi najprawdopodobniej tylko jeden sprawca.
Po ostrzelaniu siedziby policji udało mu się uciec. Tuż po ataku w pobliżu budynku funkcjonariusze znaleźli kilka toreb. Co najmniej w dwóch z nich były materiały wybuchowe. Jedna z toreb eksplodowała, gdy badał ją robot saperski. Nie ma informacji o ofiarach ani rannych. Okolicznych mieszkańców ewakuowano. Kolejny podejrzany pakunek został znaleziony w pobliżu komendy w innej części miasta.
Furgonetka, z której otworzono ogień, zatrzymała się kilkanaście kilometrów od Dallas na jednym z parkingów, gdzie doszło do kolejnej strzelaniny.
Policyjni negocjatorzy rozpoczęli rozmowy ze znajdującym się w furgonetce mężczyzną. Po jakimś czasie utracono z nim kontakt. Policja poinformowała po kilku godzinach, że zmarł w wyniku ran odniesionych w czasie wymiany ognia.
Sprawca strzelaniny przedstawił się jako James Boulware. Policja wciąż nie potwierdziła jednak jego tożsamości. Jak podano, mężczyzna o takim nazwisku był notowany w związku z przemocą domową. Ma obwiniać władze za odebranie mu prawa do opieki nad synem i grozić, że wysadzi budynek policji w powietrze. Szef policji w Dallas David Brown podkreślił, że w ciągu ostatnich miesięcy w całym kraju pojawiały się groźby skierowane w stronę policjantów i dochodziło do ataków.
Autor: kg\mtom / Źródło: Dallas Morning News, Reuters, CNN