- Żyliśmy jak uczestnicy Wielkiego Brata - mówili synowie aresztowanego po 43 latach poszukiwań, capo di tutti capi cosa nostry Bernardo Provenzano. Po raz pierwszy Angelo i Francesco Paolo publicznie zabrali głos i powiedzieli, że byli najbardziej kontrolowanymi ludźmi we Włoszech. Wywiady z synami mafiosa opublikowały poniedziałkowe "La Stampa" i "La Repubblica".
"Mafia? Jeszcze dzisiaj poszukujemy definitywnej odpowiedzi na pytanie, czym ona jest. W pierwszej reakcji miałbym ochotę rzec, że to postawa mentalna. Nie jest to postępowanie wyłącznie sycylijskie" - zauważył jeden z synów mafiosa.
"Mafijność objawia się na tysiące sposobów, poczynając od rekomendacji, by dostać pierwsze miejsce w kolejce na prześwietlenie czy po zaświadczenie z gminy" - ocenili synowie Provenzano.
Mówiono, że ojciec w czasie 43 lat ukrywania się jako szef cosa nostry zablokował system, gospodarkę, wzrost w kraju. Został przedstawiony jako uosobienie absolutnego zła. Wraz z jego złapaniem miała skończyć się mafia. A tymczasem mafia nie skończyła się. Widzę, że po tym jak go aresztowali, wszystko jest nadal praktycznie tak samo, jak było. synowie szefa cosa nostry
"Mafia nie skończyła się"
"Mówiono, że ojciec w czasie 43 lat ukrywania się jako szef cosa nostry zablokował system, gospodarkę, wzrost w kraju. Został przedstawiony jako uosobienie absolutnego zła. Wraz z jego złapaniem miała skończyć się mafia. A tymczasem mafia nie skończyła się. Widzę, że po tym jak go aresztowali, wszystko jest nadal praktycznie tak samo, jak było" - przekonywał jeden z synów w wywiadzie dla prasy.
"Tym, którzy przedstawiają mojego ojca jako Ojca Chrzestnego przypominam, że jest takich wielu. Odpada jeden przychodzi następny i jeszcze jeden. Dlatego myślę, że być może Provenzano był tylko przykrywką dla kogoś innego" - dodał.
O morderstwach nie mówimy
Angelo i Francesco Paolo nie odnieśli się wprost do najcięższych zarzutów postawionych ich ojcu. Chodzi o zlecenie morderstwa walczących z mafią sędziów Giovanniego Falcone i Paolo Borsellino. Obaj zginęli w krwawych zamachach. Wspomnieli tylko, że można tutaj mówić o "pewnych okolicznościach łagodzących".
Zastrzegli, że mimo wszystko nie wyrzekną się swojego ojca, jak by chcieli niektórzy przeciwnicy mafii. Podkreślali jednak, że nie biorą odpowiedzialności za jego czyny. Zaapelowali też o szacunek dla ich matki. "My, rodzina Provenzano chcemy, by zostawiono nas w spokoju" - oznajmili dziennikarzom.
Głowa rodziny zamiast studiów
Młodszy z synów Provenzano, 27-letni Francesco Paolo ukończył lingwistykę i przez jakiś czas uczył w liceum w Niemczech. Jednak zwolniono go z pracy, gdy wyszło na jaw, kim jest jego ojciec.
Starszy z braci, 30-letni Angelo, ma dyplom geometry i zaczął studia na wydziale komunikacji społecznych. Jednak przerwał je w 2006 roku po aresztowaniu ojca, bo musiał zostać głową rodziny.
Źródło: PAP