Operacja podniesienia wraku "Bułgarii" została przełożona na 19 lipca - informuje agencja Interfax, powołując się na źródło w sztabie akcji poszukiwawczej. Opóźnia się transport w rejon katastrofy dźwigu pływającego. Wczoraj minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu zapowiadał, że akcja wydobywania wraku rozpocznie się 16 lipca. Nurkowie wydobyli do tej pory z rosyjskiego statku pasażerskiego "Bułgaria" 99 ciał. Wśród nich jest 19 dzieci. W ten sposób oficjalnie potwierdzona liczba ofiar wzrosła do 100, gdyż jedno ciało znaleziono zaraz po katastrofie.
W wydobywaniu ciał z zatopionego statku bierze udział 175-osobowa ekipa nurków. Widoczność w rzece jest bardzo mała i wynosi od 50 do 70 cm. W całej akcji uczestniczy ponad tysiąc osób i 130 jednostek technicznych.
Nurkowie przeszukali dotychczas 50 proc. wraku. Napotykają coraz większe trudności w dostaniu się do innych części zatopionego statku.
- Tam bardzo ciężko się dostać, ale mogą tam znajdować się ciała ofiar. W związku z tym planuje się wykonać pewną liczbę technicznych otworów - poinformował Wadim Sieriegin, jeden z urzędników kierujących akcją.
Wciąż rozbieżne liczby
Nadal istnieją poważne rozbieżności co do liczby osób, które płynęły "Bułgarią". Według danych Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, na przeciążonym dwupokładowym statku, przeznaczonym do transportu 140 osób, było ich 208, z czego 25 niezarejestrowanych jako pasażerowie.
Opierając się na tej liczbie, prowadzący akcję poszukiwań twierdzą, że w sumie ofiar śmiertelnych może być 127, gdyż do tej pory nie odnaleziono 30 osób. 79 osób uratowano w niedzielę, gdy statek zatonął na Wołdze.
Ale zdaniem prowadzącego dochodzenie Komitetu Śledczego, na statku było mniej osób - 192: 23 członków załogi i 4 ich krewnych, 15 osób obsługi pasażerów z 2 krewnych, wreszcie 149 pasażerów.
Motorowy statek wycieczkowy "Bułgaria" wracał w niedzielę do stolicy regionu, Kazania, gdy zatonął w głębokiej na 20 metrów wodzie w odległości ok. 3 km od brzegu.
Źródło: PAP, ITAR-TASS, Interfax