Wybory samorządowe w Mariupolu zostały odwołane, ponieważ komisja wyborcza w tym mieście nie dostarczyła kart do głosowania - oświadczyła doniecka administracja obwodowa. Wcześniej w zakładzie, należącym do koncernu miliardera Rinata Achmetowa, gdzie karty były drukowane, doszło do incydentu z udziałem ukraińskich aktywistów, którzy probowali nie dopuścić do fałszerstw wyborczych.
W odpowiedzi na decyzję w sprawie anulowania wyborów w Mariupolu, prezydent Petro Poroszenko ogłosił, że zwróci się parlamentu oraz Centralnej Komisji Wyborczej z wnioskiem o zmianę ordynacji wyborczej, po to, by wybory w Mariupolu mogły się odbyć jeszcze w tym roku.
- Sytuacja, do której doszło w Mariupolu, jest absolutnie nie do przyjęcia. Na samym początku podkreślałem, że wybory w tym mieście powinny się odbyć, jednak nie możemy dopuścić do oszustw - oznajmił Poroszenko po głosowaniu w Kijowie.
Półmilionowy bastion
Karty do głosowania, które nie dotarły do wyborców w Mariupolu, były drukowane w zakładzie należącym do holdingu SCM oligarchy i miliardera Rinata Achmetowa. 18 października do drukarni wkroczyła grupa ukraińskich aktywistów. Oświadczyli, że chcą kontrolować druk w obawie przed fałszerstwami. Oskarżyli Achmetowa, że jego ludzie szykują się do przejęcia władzy w mieście.
Zanim aktywiści wkroczyli do drukarni, w zakładzie powstało 250 tys. kart do głosowania. Jak informują media w Mariupolu, nie zostały one przyjęte przez miejską komisję wyborczą ze względu na błędy w druku.
Ukraińska telewizja Kanał 24 informowała, że w kartach pominięto m.in. partię Nasz Kraj, która powstała przy wsparciu administracji prezydenta Ukrainy i zjednoczyła ok. 60 obecnych i byłych merów, a także obecnych i byłych posłów parlamentu.
Półmilionowy Mariupol w obwodzie donieckim jest bastionem wojsk ukraińskich w Donbasie, broniących dostępu do Morza Azowskiego. Prorosyjscy rebelianci nie zdołali zająć pozycji w pobliżu tego miasta.
"Apele o nadzwyczajne spotkanie"
Deputowany prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki Jurij Łucenko zaapelował do liderów frakcji parlamentarnych w Radzie Najwyższej o zorganizowanie nadzwyczajnego spotkania z powodu anulowania wyborów w Mariupolu.
Blok Petra Poroszenki o zerwanie głosowania oskarżył Blok Opozycyjny, wywodzący się z Partii Regionów zbiegłego w ub. roku do Rosji byłego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Ukraińska agencja Ukrinform relacjonuje, że w drukarni Achmetowa wciąż znajduje się 720 tys. kart do głosowania, które powinny były trafić do lokali wyborczych.
MSW w Kijowie informuje o wszczęciu śledztwa w tej sprawie.
Autor: tas/tr / Źródło: 24tv.ua, Ukrinform