Na Malediwach w niedzielę odbywają się wybory prezydenckie. Opozycja i organizacje międzynarodowe zarzucają władzom tego wyspiarskiego kraju na Oceanie Indyjskim brak przejrzystości. Unia Europejska i ONZ nie skierowały na wybory swych misji obserwacyjnych.
Lokale wyborcze otwarto o godzinie 8 (5 rano w Polsce). Do głosowania uprawnionych jest ponad 250 tysięcy osób.
Rząd Republiki Malediwów oskarżany jest o tłumienie wszelkiego sprzeciwu, w tym więzienie głównych oponentów. W lutym władze pogrążonych w kryzysie politycznym Malediwów wprowadziły stan wyjątkowy.
Kilka godzin po jego ogłoszeniu policja aresztowała byłego prezydenta Maumoona Abdula Gayooma, będącego przyrodnim bratem obecnego przywódcy Abdulla Yameena.
Kto przejmie stery na wyspie?
Eksperci przewidują, że w niedzielnych wyborach zwycięży 59-letni Yameen.
W razie wygranej byłaby to jego druga pięcioletnia kadencja prezydencka. BBC zaznacza, że urzędujący prezydent jest bliższy Chinom, podczas gdy jego główny rywal, Ibrahim Mohamed Solih skłania się w kierunku Indii i Zachodu.
Obawy społeczności międzynarodowej
Zarówno Unia Europejska, jak i USA groziły nałożeniem na Malediwy sankcji, jeśli sytuacja w kraju nie poprawi się. Większość obserwatorów wyborów, w tym z UE i ONZ, nie przyjęła zaproszenia rządu na misję obserwacyjną w obawie przed wykorzystaniem ich obecności do zatwierdzenia wygranej Yameena, pomimo wystąpienia możliwych fałszerstw w czasie głosowania.
Dzień przed wyborami policja przeprowadziła przeszukania w sztabie wyborczym opozycji. Służby aresztowały co najmniej pięciu działaczy opozycyjnych za "wpływanie na głosujących".
Raj dla turystów
Słynące z turystycznych kurortów Malediwy zamieszkuje ponad 400 tysięcy ludzi. Archipelag składa się z 26 atoli koralowych i ponad 1,1 tysiąca wysp.
Autor: momo//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutteerstock