Sympatycy rosyjskiej opozycji w drugim dniu głosowania w niedzielę wybierają Radę Koordynacyjną, która będzie wypracowywać strategię działania przeciwników prezydenta Władimira Putina. Koniec głosowania o godz. 19 czasu polskiego.
To pierwsze takie wybory w historii Rosji. Ich celem jest również skonsolidowanie antyputinowskiej opozycji, która pokazała swoją siłę po wyborach parlamentarnych w grudniu 2011 r. i wyborach prezydenckich w marcu. W proteście przeciwko - ich zdaniem - nieuczciwym głosowaniom wyprowadziła na ulice Moskwy i innych miast dziesiątki tysięcy ludzi.
O 45 miejsc w Radzie Koordynacyjnej ubiega się 209 pretendentów, którzy sami wysunęli swoje kandydatury. Członkowie opozycyjnej struktury wybierani są z czterech list: ogólnoobywatelskiej, lewicowej, liberalnej i nacjonalistycznej. Z pierwszej do podziału jest 30 mandatów, a z trzech pozostałych - po pięć. Do udziału w głosowaniu zarejestrowało się ponad 160 tys. osób.
Głosować można też osobiście. W tym celu w całej Rosji utworzono około 70 punktów wyborczych. W Moskwie działa ona na placu Trubnym, w samym centrum stolicy, gdzie za zgodą jej władz w sobotę i niedzielę odbywa się opozycyjna manifestacja poparcia dla wyborów.
Pod czujnym okiem Wołkowa
Za stronę organizacyjną głosowania odpowiada Centralny Komitet Wyborczy, na którego czele stoi Leonid Wołkow, deputowany do Dumy Miejskiej Jekaterynburga na Uralu, właściciel dobrze prosperującej firmy z branży komputerowej. Zapewnia on, że system informatyczny opracowany specjalnie na te wybory jest odporny na ataki z zewnątrz.
Każdy z kandydatów miał prawo do udziału w debatach z konkurentami, zorganizowanych przez niezależną telewizję internetową Dożd. Trwały one przez dwa tygodnie.
O mandaty ubiega się wielu liderów protestów przeciwko powrotowi Putina na Kreml, w tym Aleksiej Nawalny, Jewgenia Czyrikowa, Borys Niemcow, Ilja Jaszyn, Garri Kasparow, Andriej Iłłarionow i Ksenia Sobczak.
O miejsca w Radzie Koordynacyjnej walczą też najważniejsi przywócy skrajnej prawicy - Konstantin Kryłow, Władimir Tor, Aleksandr Biełow i Dmitrij Diomuszkin.
Nie chcą być identyfikowani z nacjonalistami
Kilku znanych przywódców ugrupowań demokratycznych - m.in. Michaił Kasjanow, Władimir Ryżkow i Grigorij Jawliński - zdystansowało się wobec tej inicjatywy, nie chcąc firmować udziału skrajnych nacjonalistów w antyputinowskim ruchu protestacyjnym. Z tego samego powodu przeciwko opozycyjnym wyborom wystąpiło wielu znanych obrońców praw człowieka, w tym legendarny dysydent Siergiej Kowalow.
Z kandydowania zrezygnował również odsiadujący w łagrze w Karelii, na północy Rosji, karę 13 lat pozbawienia wolności skonfliktowany z Kremlem były właściciel koncernu naftowego Jukos Michaił Chodorkowski, który oświadczył, że przy swym "obecnym statusie" nie zdoła pomóc powstającej strukturze w rozwiązywaniu stojących przed nią zadań.
Kreml wybory ignoruje
W ocenie niektórych komentatorów, w tym politologa Stanisława Biełkowskiego i redaktora naczelnego Radia Echo Moskwy Aleksieja Wieniediktowa, głównym celem głosowania jest wykreowanie jego inicjatora Nawalnego - adwokata, bojownika z korupcją i blogera - na lidera całej opozycji.
Kreml oficjalnie ignoruje alternatywne wybory i radzi opozycji, by korzystała z możliwości, jakie stworzyła niedawna reforma systemu politycznego.
W ramach tych zainicjowanych przez poprzedniego prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrija Miedwiediewa zmian przywrócono bezpośrednie wybory gubernatorów, a także zliberalizowano przepisy, dotyczące zakładania partii politycznych oraz ich udziału w wyborach.
W przededniu wyborów Prokuratura Generalna FR wszczęła śledztwo przeciwko ich organizatorom pod zarzutem przywłaszczenia pieniędzy, wpłaconych przez niektórych kandydatów tytułem składek rejestracyjnych. Osoby te ostatecznie nie zostały dopuszczone do startu, a Centralny Komitet Wyborczy nie zwrócił im przekazanych środków. Każdy pretendent musiał wpłacić 10 tys. rubli (około 325 dolarów). Środki te zostały przeznaczone na pokrycie kosztów organizacji głosowania.
Autor: zś\mtom / Źródło: PAP