Operacja wyciągania wraku statku "Bułgaria" z dna Wołgi została wstrzymana w piątek wieczorem, po tym gdy okazało się, że źle oszacowano ciężar wraku. Od tego czasu trwa narada specjalistów, która ma przynieść odpowiedź na pytanie: co robić dalej.
Jak mówił korespondent "Faktów" TVN w Rosji Andrzej Zaucha, w trakcie wydobywania statku na powierzchnię, kiedy wrak został już oderwany od dna, okazało się, że ciężar wraku został źle obliczony. Nie spodziewano się, że dziób statku jest dużo bardziej obciążony niż rufa. To maksymalnie obciążyło jeden z dźwigów, co grozi zerwaniem się stalowych lin.
- Dlatego zdecydowano się na wstrzymanie wydobycia. Część statku jest już na powierzchni, ale najważniejsza część, czyli ładownia, wciąż znajduje się pod wodą - mówił Zaucha.
Co dalej?
Jak dodał, obecnie specjaliści radzą, czy wyciągać statek w stanie, w jakim się znajduje, czy wpierw usunąć z niego muł i wodę, a potem załatać wszystkie dziury, w tym iluminatory i dopiero wtedy wznowić wyciąganie. Inne rozwiązanie brane pod uwagę, to sholowanie wraku na mieliznę, gdzie głębokość wody wynosi pięć metrów, a nie 20 metrów jak w miejscu, gdzie doszło do katastrofy, i tam kontynuować prace.
- Oba rozwiązania są jednak bardzo ryzykowne i naukowcy starają się wybrać ten sposób, gdzie to ryzyko jest mniejsze - mówił Zaucha.
Przeładowany i niesprawny technicznie statek wycieczkowy "Bułgaria" zatonął w niedzielę, 10 lipca, przy złej pogodzie na sztucznym zbiorniku Kujbyszewskim na Wołdze w Tatarstanie. W chwili zatonięcia na pokładzie znajdowało się 208 osób. Uratowano 79, a z wraku statku, który zatonął w kilka minut, wydobyto 114 ciał. Pozostałe osoby uznane są za zaginione
Źródło: tvn24