Gruzja ma swoją Watergate. - W większości biur gruzińskich partii opozycyjnych znaleziono urządzenia podsłuchowe - poinformował na wiecu w Tbilisi jeden z liderów opozycji, Lewan Gaczeciładze.
"Afera podsłuchowa" wybuchła w poniedziałek, kiedy to w biurze partii "Droga Gruzji" ochrona znalazła ukryte mikrofony.
Opozycja oskarżyła o ich instalację funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Teraz domagają się, by szef tego resortu oraz prezydent Micheil Saakaszwili ustąpili z urzędów.
Szefowa ugrupowania Salome Zarubaszwili nie ma wątpliwości - to gruzińskie Watergate. Zarubaszwili przypomniała, że w Stanach Zjednoczonych "afera podsłuchowa" skończyła się dymisją prezydenta.
Trzy miesiące protestów
Gruzińska opozycja już od dawna domaga się ustąpienia prezydenta Micheila Saakaszwilego i rozpisania przedterminowych wyborów. Od trzech miesięcy trwają w tej sprawie protesty i demonstracje. Zdarzało się, że protesty były brutalnie tłumione przez policję.
Opozycja nie ma zamiaru się poddawać - na lipiec zapowiedzieli demonstrację, w której uczestniczyć ma milion osób.
Kolejną zaplanowali na 7 sierpnia, w rocznicę wybuchu gruzińsko-rosyjskiej wojny o Osetię Południową. Obie akcje mają przejść pod hasłami "Stop dla Rosji" i "Misza odejdź!".
Źródło: IAR