W chińskiej telewizji nie ma ani jednej wzmianki o straszliwej tragedii, do jakiej doszło 20 lat temu na Placu Niebiańskiego Spokoju. A "spokój" na placu w rocznicę masakry mają zagwarantować szwadrony policjantów w mundurach i w cywilu. Robią zdjęcia, ustawiają kamery, nie wpuszczają dziennikarzy.
Na Tiananmen od rana widoczne są maszerujące w równych szeregach oddziały policji. Wielki plac patrolują od rana funkcjonariusze w mundurach i w cywilu. Policja ustawiona na obrzeżach placu broni wstępu na teren Tiananmen zagranicznym dziennikarzom.
Funkcjonariusze bezpieczeństwa nie pozwolili tego dnia filmować podniesienia na maszt chińskiej flagi. Ta ceremonia odbywa się codziennie o świcie na placu Tiananmen.
Zablokowali internet
Wcześniej, w ramach środków ostrożności, władze Chin zamknęły m.in. portale społecznościowe i strony umożliwiające szybką wymianę informacji i zdjęć, takie jak Twitter czy Flickr. Dysydentom kazano zostać w domu albo nakazano im opuścić Pekin – pisze agencja Associated Press.
"Nie wiedzą" o co chodzi
Młodzi Chińczycy pytani przez Associated Press o rocznicę 4 czerwca najczęściej odpowiadają, że „nie jest to dla nich jasne”, „nie wiedzą dokładnie”, „nie wiedzą”. Jedna z pytanych, kobieta w średnim wieku, opisała tamte wydarzenia jako „tragedię, z punktu widzenia harmonijnie funkcjonującego dzisiaj społeczeństwa."
Kiedy w Polsce 4 czerwca 1989 roku świętowano pierwsze po wojnie wolne wybory, w Chinach na placu Tiananmen na oczach świata armia chińska dokonała masakry protestujących studentów. Liczbę ofiar nieoficjalnie szacuje się na dwa tysiące, co najmniej kilka tysięcy osób aresztowano. Nadal nie rozliczono winnych rzezi. Władze nie odpowiadają też na ponawiane co roku apele opozycji i rodzin młodych ludzi, poległych na placu, o "nowy początek" - o nową ocenę wydarzeń sprzed 20 lat przez władze ChRL, o dialog i pojednanie
aga//kdj
Źródło: APTN, Reuters, PAP