- Panie Brzeziński, pan ciągle walczy ze Związkiem Radzieckim, a jego już nie ma – w ten sposób ukraiński minister spraw zagranicznych Leonid Kożara napominał słynnego politologa, w emocjonalny sposób odcinając się od zachodnich ocen sytuacji na Ukrainie. Dyskusja zmieniła się w kłótnię, której bohaterem – chcąc nie chcąc – stał się prof. Zbigniew Brzeziński. Skrytykowani zostali też unijni negocjatorzy - Aleksander Kwaśniewski i Pat Cox.
W najważniejszym popołudniowym panelu dyskusyjnym na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński został poproszony o nakreślenie - jak to ujął przewodniczący debacie unijny komisarz ds. poszerzenia Wspólnoty Stefan Fuele - "szerokiego obrazu" geopolitycznej oceny sytuacji na Ukrainie i wokół niej.
Brzeziński przyznał od razu, że nie jest neutralny w swoich osądach tej sprawy. Fuele rzucił wtedy pytanie: a któż jest? I szybko okazało się, że ma rację, bo emocje w sporze sięgnęły zenitu.
Czteropunktowy plan
Brzeziński nakreślił czteropunktowy plan dla Ukrainy, zaczynając od potrzeby wyraźniejszego określenia celów i struktur opozycji oraz wyłonienia jednego lidera.
Jak to określił: na wzór polskiego Wałęsy - młodego i charyzmatycznego. Nie wyjaśnił, czy ma na myśli siedzącego tuż obok Witalija Kliczkę, który wraz z dwoma pozostałymi głównymi przywódcami Majdanu – Arsenijem Jaceniukiem i Ołehem Tiahnybokiem - uczestniczą w monachijskiej konferencji (dziś spotkali się m.in. z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym). Po drugie – mówił Brzeziński – na scenie międzynarodowej rozmowy w sprawie Ukrainy muszą podjąć Unia Europejska i Rosja. Po trzecie – muszą się znaleźć pieniądze na pomoc Ukrainie, zarówno ze strony UE jak i Rosji. Po czwarte – Stany Zjednoczone powinny uzyskać w światowych organizacjach ekonomicznych - jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF), Bank Światowy, Światowa Organizacja Handlu (WTO) - konkretne oferty dla Ukrainy.
Na koniec Brzeziński wyznał, że nie jest pesymistą w sprawie Ukrainy i przywoływał - pozytywne jego zdaniem - sygnały z Rosji, cytując artykuł prasowy, w którym prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz został określony jako człowiek o mentalności "prowincjonalnego złodziejaszka".
"Pan ciągle walczy ze Związkiem Radzieckim, a jego już nie ma!"
Wydaje się, że to zdenerwowało ukraińskiego (odwołanego, ale wciąż pełniącego obowiązki) ministra spraw zagranicznych Leonida Kożarę, który ostro i personalnie zaatakował poglądy i wypowiedzi amerykańskiego politologa polskiego pochodzenia. Wytknął Brzezińskiemu zarówno to pochodzenie jak i prezentowaną od lat nieufność wobec Związku Radzieckiego i jego dziedziczki – Federacji Rosyjskiej.
Kożara, wygłosiwszy najpierw wykład o wielokulturowości, wieloreligijności i historii swego kraju, prawie krzyczał do byłego doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego: - Panie Brzeziński, pan ciągle walczy ze Związkiem Radzieckim, a już go nie ma! Wsparcie znalazł Kożara w rosyjskim przedstawicielu na panelu - Leonidzie Słuckim, przewodniczącym komisji ds. Wspólnoty Niepodległych Państw i Integracji Eurazjatyckiej Dumy Państwowej.
Słucki zaczął od pochwał książek Brzezińskiego, w tym "Wielkiej Szachownicy" z 1997 roku - zawierającej koncepcję geopolityczną autorstwa profesora - przypominając postawioną w niej tezę o zależności Rosji i Ukrainy. A konkretnie: mocarstwowości Rosji od tego, czy Ukraina jest związana z Moskwą czy wykona zwrot na Zachód. Ta teza stała się, mówił Słucki, obowiązującym paradygmatem światowej geopolityki. Niestety – mówił dalej – również podejrzliwość Brzezińskiego wobec Rosji stała się takim paradygmatem.
Oskarżył Zachód o podżeganie starć
Słucki w czasie panelu oskarżył Zachód o podżeganie krwawych starć w Kijowie i wspieranie elementów ekstremistycznych wśród opozycji.
Personalnie dostało się m.in. Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, który wraz z Patem Coxem prowadził w zeszłym roku bezskuteczną misję Parlamentu Europejskiego.
Przedstawiciel Dumy wprost obarczył Kwaśniewskiego i Coxa odpowiedzialnością za – jak to ujął – "zamieszki i pogromy".
Zimna krew Kliczki
Na tle tej emocjonalnej wymiany zdań, zimną krew zachował bokser-polityk Witalij Kliczko, który po niezwykle powściągliwym, spokojnym wystąpieniu nawołującym do obniżenia temperatury sporów i pokojowego zażegnania kryzysu, zebrał burzę oklasków, największą na tegorocznej konferencji. Później pokazywał uczestnikom panelu album zdjęć z Majdanu, ilustrujących przemoc stosowaną przez ukraiński Bierkut przeciw demonstrantom.
Bez zmian języka
Dyskusja w Monachium nie przyniosła zmiany języka: przedstawiciele rządu Ukrainy i Rosji nadal mówili o ekstremistach i terrorystach wspieranych przez Zachód.
Przedstawiciele Zachodu i ukraińskiej opozycji - o swobodzie wyboru drogi dla demokratycznego i niepodległego kraju należącego bezwzględnie do Europy.
Debata udowodniła za to, że w Kijowie toczy się nie tylko walka o Ukrainę, ale o kształt Europy i w pewnym sensie – świata.
Autor: Marek Świerczyński//kdj / Źródło: tvn24