Synek utrudniał mu "miłosne podboje". Zostawił go w samochodzie, by umarł

Do tragedii doszło na przedmieściach Atlanty
Do tragedii doszło na przedmieściach Atlanty
Google Earth Pro
Mężczyzna zostawił dziecko w samochodzie na parkinguGoogle Earth Pro

Niespełna dwuletni chłopiec zmarł po tym, jak ojciec zostawił go na siedem godzin w nagrzanym samochodzie. Prokuratorzy uważają, że mężczyzna działał z premedytacją. Obrońcy mężczyzny twierdzą, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.

Prokuratura formalnie oskarżyła go w poniedziałek, po ponad dwóch latach śledztwa i gromadzenia dowodów w sprawie.

Mężczyzna ma odpowiadać za zamordowanie swojego niespełna dwuletniego syna. Chłopiec zmarł w wyniku przegrzania. Do zdarzenia doszło w 2014 r. w hrabstwie Cobb w stanie Georgia w USA.

Ojciec chłopca miał powiedzieć policji, że zostawił go w aucie, by ten "mógł uciec z jednego życia do drugiego". Miał też motywować swoje postępowanie tym, że posiadanie dziecka "utrudnia mu podboje miłosne".

Z premedytacją?

Tuż przed tragedią mężczyzna szukał w internecie informacji na temat przypadków zgonów dzieci w nagrzanych samochodach. W dniu, w którym doszło do śmierci jego syna, kontaktował się m.in. ze swoją 16-letnią kochanką. Namawiał ją do przesłania mu intymnych zdjęć.

Świadkowie cytowani w policyjnych dokumentach zeznali, że mężczyzna nie był zrozpaczony po tym, jak zobaczył w samochodzie nieprzytomne dziecko. Nie wezwał służb ratunkowych, nie płakał, nie wzywał pomocy. Jak twierdzą, krążył jedynie wokół pojazdu i próbować skontaktować się z żoną.

Zastępca prokuratora okręgowego w stanie Georgia, Chuck Boring powiedział, że ojciec zmarłego chłopca postrzegał swoją żonę i syna jako "przeszkody w spełnianiu swoich seksualnych pragnień". - Sprawa dotyczy śmierci, oszustwa i podwójnego życia - przekonuje Boring.

Siedem godzin w samochodzie

Służby twierdzą, że do śmierci chłopca doszło po tym, jak spędził on siedem godzin w nagrzanym samochodzie w upalny dzień. Ojciec zostawił go w nim na parkingu obok swojej pracy.

Mężczyzna tłumaczył potem policji, że zapomniał o dziecku znajdującym się na tylnym siedzeniu. Zdaniem Boringa ta wersja wydarzeń nie ma sensu.

Ojciec chłopca tuż przed pozostawieniem go w samochodzie, napisał w internecie: "Kocham mojego syna, ale obaj potrzebujemy ucieczki".

Za jego winą przemawia również fakt, że nie zareagował w żaden sposób po wejściu do samochodu, w którym dziecko już zmarło i pojechał na zakupy. Zrobił je i dopiero, gdy wyszedł ze sklepu, zaczął dzwonić do domu.

Prokurator, który pojawił się na miejscu tragedii po telefonie na policję od żony oskarżonego, powiedział, że "auto przesiąknięte było zapachem potu i śmierci".

Nie tylko zarzut morderstwa

Mężczyzna mówił w czasie śledztwa, że był nieszczęśliwy w małżeństwie. Zdaniem śledczych ma też obsesję na punkcie poszukiwania nowych seksualnych przygód. Według nich, miesiąc przed śmiercią syna spotkał się w hotelu z prostytutką. Poza tym namawiał co najmniej jedną nieletnią dziewczynę do przesyłania mu nagich zdjęć.

Oskarżonemu grozi dożywocie. Trwają tez przygotowania do jego procesu w sprawie o pedofilię.

Autor: mw/adso / Źródło: independent.co.uk

Źródło zdjęcia głównego: Cobb County Sheriff