Stany Zjednoczone potajemnie wspomagały rozwój francuskiego arsenału jądrowego - wynika z odtajnionych dokumentów. Oznacza to, że Waszyngton wspierał wrogo nastawiony do siebie Paryż, aby utrzymać spory pomiędzy europejskimi członkami NATO. Dzięki temu Londyn i Bonn były silniej uzależnione od USA.
Pomysł o wspieraniu francuskich prac nad bronią atomową miał się zrodzić podczas sprawowania urzędu przez Richarda Nixona w latach 70. XX wieku. Architektem i głównym wykonawcą był jego niezwykle wpływowy doradca i sekretarz stanu, Henry Kissinger.
Mieszanie sojuszników
Amerykanie mieli się obawiać załagodzenia sporów pomiędzy Londynem i Paryżem, które mogłyby wraz z Niemcami (RFN) wspólnie przeciwstawiać się planom Waszyngtonu odnośnie polityki względem ZSRR. - Chcemy powstrzymać Europę od zjednoczenia się jako blok przeciw nam. Jeśli zapewnimy, że Francuzi będą przed Brytyjczykami, wtedy osiągniemy swój cel - pisał 1973 roku Kissinger. W tym celu Amerykanie mieli dostarczać Francuzom informacje, przez które "będą się ślinić, ale dadzą im tylko dużo materiału do badań przez lata".
Dzięki szybkiemu rozwojowi francuskiego potencjału jądrowego, Waszyngton miał nadzieję, że Brytyjczycy przestaną się zachowywać "idiotycznie" i sprzeciwiać się celom amerykańskiej polityki zagranicznej. - Jeśli będą wiedzieć, że mają inną opcję, to mogą się buntować - tłumaczył Kissinger.
Francja dokonała pierwszego testu bomby atomowej w 1960 roku na Saharze. W 1966 roku dokonano testu bomby termojądrowej, a w latach 70. Francja zdołała szybko rozwinąć swój arsenał jądrowy tak, że stał się trzecim na świecie wyprzedzając Brytyjczyków.
Dokumenty uzyskali naukowcy z Uniwersytetu George'a Washingtona.
Źródło: intelligencenews.wordpress.com
Źródło zdjęcia głównego: nv.doe.gov