USA po śmierci dziennikarzy: Cyniczna brutalność reżimu


USA zdecydowanie potępiły w środę "nowy przejaw brutalności reżimu prezydenta Baszara el-Asada" w Syrii w związku ze śmiercią dwojga zagranicznych dziennikarzy. Z kolei władze w Damaszku wezwały przedstawicieli mediów nielegalnie przebywających w kraju do zgłaszania swojego pobytu.

Dwoje zachodnich dziennikarzy zginęło w środę w mieście Hims, na zachodzie Syrii, gdzie pociski sił rządowych trafiły w dom, w którym mieszkali reporterzy w dzielnicy Baba Amro. Zabici dziennikarze to Marie Colvin pracująca dla brytyjskiego "Sunday Timesa" i fotoreporter Remi Ochlik, który niespełna dwa tygodnie temu dostał nagrodę World Press Foto za cykl zdjęć z Libii. Oboje byli doświadczonymi korespondentami wojennymi.

Ten tragiczny incydent jest nowym przejawem cynicznej brutalności reżimu Asada. rzeczniczka amerykańskiego departamentu stanu Victoria Nuland

W ostatnich tygodniach na Hims, trzecim co do wielkości mieście kraju, koncentrują się ataki sił rządowych. 3 lutego wojsko wierne prezydentowi Asadowi rozpoczęło ofensywę na miasto, w wyniku której zginęło kilkaset osób.

"Cyniczna brutalność reżimu"

- Ten tragiczny incydent jest nowym przejawem cynicznej brutalności reżimu Asada - powiedziała agencji AFP rzeczniczka amerykańskiego departamentu stanu Victoria Nuland po śmierci dziennikarzy.

"Moskwa zdecydowanie potępia sytuacje, w której nie po raz pierwszy dochodzi w Syrii do śmierci zagranicznych korespondentów i jest nią ogromnie zaniepokojona" - oświadczyło rosyjskie MSZ. "To tragiczne zdarzenie pokazuje po raz kolejny, że jak najszybciej trzeba zakończyć przemoc" - dodano w komunikacie.

Moskwa zdecydowanie potępia sytuacje, w której nie po raz pierwszy dochodzi w Syrii do śmierci zagranicznych korespondentów i jest nią ogromnie zaniepokojona. To tragiczne zdarzenie pokazuje po raz kolejny, że jak najszybciej trzeba zakończyć przemoc. oświadczenie rosyjskiego MSZ

Powinni się zgłosić

Syryjskie ministerstwo ds. informacji twierdzi z kolei, że nic nie wiedziało o pobycie w kraju dwojga zachodnich dziennikarzy, którzy zginęli w środę, a władze zaapelowały do zagranicznych przedstawicieli mediów, którzy nielegalnie przebywają w Syrii, by zgłosili swój pobyt.

"Dziennikarze powinni zgłosić się do najbliższego centrum imigracyjnego, by uregulować swoją sytuację zgodnie z obowiązującym prawem" - podało ministerstwo w oświadczeniu cytowanym przez telewizję państwową.

Celowy ostrzał

Jeden ze świadków powiedział agencji Reutera, że pocisk uderzył w dom dziennikarzy w dzielnicy Baba Amro, w chwili gdy ci próbowali z niego uciec. Działacze praw człowieka oskarżyli władze Syrii o to, że celowo ostrzelali budynek, w którym mieszkało co najmniej sześciu reporterów. Zostali oni przemyceni do oblężonej dzielnicy Baba Amro, która jest celem nieprzerwanych ataków sił rządowych od 3 lutego.

Ministerstwo ds. informacji odrzuciło te oskarżenia, twierdząc, że "nie wiedziało o przedostaniu się Colvin i Ochlika ani innych zagranicznych dziennikarzy na teren Syrii". Według aktywistów w środowym ataku rannych zostało co najmniej dwoje innych dziennikarzy.

Nieustraszona dziennikarka i laureat World Press Photo

44-letnia Colvin została zapamiętana jako nieustraszona reporterka, która straciła oko, gdy została ranna szrapnelem na Sri Lance w 2001 roku. Po tym ataku Amerykanka często występowała publicznie z czarną przepaską na oku.

Urodzony we Francji w 1983 roku Ochlik ostatnio fotografował rewolucje w Tunezji, Egipcie i Libii. Pierwszym konfliktem, który relacjonował, był konflikt na Haiti; Ochlik miał wtedy 20 lat. Niespełna dwa tygodnie temu dostał nagrodę World Press Photo za cykl zdjęć z Libii.

Źródło: PAP