Strategia USA wobec Syrii poniosła porażkę. Szanse syryjskiego prezydenta na zwycięstwo rosną, a negocjacje pokojowe, na które naciska Waszyngton mogą tylko legitymizować reżim. Niestety USA dały się ograć Rosji - pisze w piątek dziennik "Washington Post".
W artykule redakcyjnym gazeta ocenia, że "ogłoszona w lutym przez szefa dyplomacji Johna Kerry'ego strategia wobec Syrii poniosła porażkę". Zakładała ona wspieranie syryjskiej opozycji oraz przekonanie najbliższego otoczenia prezydenta Baszara el-Asada, że reżim przegrywa, co otworzyłoby drogę do negocjacji pokojowych, w wyniku których szef państwa oddałby władzę. Tymczasem Asad ma się wciąż dobrze, o czym zapewniał w udzielonym w czwartek wywiadzie, w którym wyraził absolutną pewność co do swego zwycięstwa w trwającym od dwóch lat konflikcie w Syrii. "Asad nie wierzy w to, że przegrywa i nie myli się twierdząc, że jego szanse wzrosły w ostatnich miesiącach" - ocenia "Washington Post".
Sukcesy reżimu
Dziennik wskazuje, że Rosja kontynuuje dozbrajanie armii Asada, a do wojny po stronie reżimu przystąpiły tysiące bojowników libańskiego Hezbollahu. Wydaje się, że reżim jest bliski odbicia strategicznego miasta Al-Kusajr, leżącego na trasie dostaw z Libanu; zanotował też sukcesy w walkach w okolicach Damaszku.
Tymczasem USA wciąż nie wysłały rebeliantom broni, co rozważały kilka miesięcy temu, i wciąż nie podjęły kluczowych kroków, by wzmocnić opozycję - podsumowuje "WP". "Zamiast tego USA zgodziły się na rosyjską propozycję zwołania kolejnej konferencji pokojowej w Genewie. Zamiarem Asada i jego zwolenników w Moskwie jest wykorzystanie tych rozmów, by zapewnić legitymizację reżimu i zyskać czas w celu dostarczenia do Syrii nowoczesnej rosyjskiej broni" - pisze "WP".
Interwencja z zewnątrz jedyną nadzieją
Zdaniem dziennika niechęć opozycji wobec uczestniczenia w tych rozmowach jest zrozumiała, gdyż nie ma żadnych szans na to, by doprowadziły one do odejścia Asada. Trudniej natomiast zrozumieć, czemu John Kerry wciąż tak energicznie naciska na konferencję w Genewie, skoro nie udało się doprowadzić do zmiany układu sił w terenie - dodaje dziennik. "Niestety najbardziej prawdopodobna odpowiedź jest taka, że administracja dała się ograć rosyjskiemu prezydentowi Władimirowi Putinowi, który dąży do przywrócenia wpływów Moskwy na Bliskim Wschodzie poprzez udaremnienie realizacji celu USA, jakim jest zmiana władzy w Syrii" - ocenia "WP". Zdaniem dziennika, jeśli prezydent Barack Obama liczy, że Putin pomoże odsunąć Asada od władzy, to "kompletnie źle odczytał rosyjskiego władcę i jego intencje". "Washington Post" przypomina, że od dawna pisze, iż jedyną nadzieją na akceptowalne polityczne rozwiązanie w Syrii jest interwencja z zewnątrz w postaci dostarczania broni rebeliantom oraz ataków powietrznych w celu wyeliminowania lotniczych sił reżimu. "Jeśli Obama nie chce podjąć tych kroków, to powinien unikać takiej dyplomacji, która sprawia, że administracja USA wygląda na śmieszną i słabą" - konkluduje "WP".
Autor: ms/tr / Źródło: PAP