"Komu by się chciało być dziś politykiem?". Przełom w Wielkiej Brytanii

Pierwszy człowiek UKIP w Izbie GminSteve Punter - Carswell, D MP

Rok 2014 przyniósł w brytyjskim życiu politycznie ważną zmianę – na scenę weszły dwie nowe partie: antyeuropejski UKIP i nacjonalistyczna szkocka SNP, które przełamały tradycyjną dominację konserwatystów i laburzystów. - Można argumentować, że wyniesienie UKIP zmieniło Wielką Brytanię na gorsze, jednak urośnięcie w siłę Szkockiej Partii Narodowej (SNP) o mało jej nie rozsadziło – stwierdził polityczny komentator Adam Bienkov.

Zmiana zachodziła od pewnego czasu. Według miesięcznika "Prospect" w 1964 roku 2,3 proc. wyborców było członkami Partii Pracy, zaś w 2013 roku - tylko 0,4 proc. W przypadku partii konserwatywnej członkostwo zmniejszyło się z 3,1 proc. w 1970 do 0,3 proc. w 2013 roku.

Wielka Brytania nie jest osamotniona

Podobne zjawiska zachodzą także w innych krajach europejskich, co - jak pisze "Prospect" - dowodzi, że "gospodarka się globalizuje, ale życie politycznie przeciwnie – lokalizuje się". Tracą na tym duże partie polityczne, a zyskują populiści.

Niektórzy mówią o paradoksie antypolitycznego nastawienia do polityki. Brytyjska opinia publiczna jest coraz mniej zainteresowana tym, co politycy dużych politycznych partii mają jej do powiedzenia, w dużym stopniu dlatego, że mimo przynależności do różnych partii to, co mówią wyborcom, niewiele się różni.

"Komu by się chciało być dziś politykiem? W zachodnich demokracjach nastały ciężkie czasy dla polityków firmujących rządy. Życie polityczne w najbliższym roku sprowadza się do zarządzania rozczarowaniami" – napisał "Prospect" w komentarzu redakcyjnym.

Brak różnic

"Problemem jest to, że ministerstwo finansów nie zrealizowało żadnego ze swoich świętych wskaźników deficytu i długu. Stąd między wierszami napisane jest, że polityka zaciskania pasa będzie trwać, jak daleko by nie sięgać wzrokiem" – napisał publicysta "FT" Philip Stephens, dla którego siłą napędową brytyjskiego życia politycznego stał się strach.

Na tym upodobnieniu się głównych partii politycznych do siebie (polityka gospodarcza torysów i Partii Pracy rzadko kiedy była równie zgodna jak obecnie), ich bezsilności wobec niekorzystnych zjawisk społecznych takich, jak ubożenie klasy średniej i niemożności zaoferowania wyborcom niczego poza wyrzeczeniami, zyskują mniejsze partie.

- Można argumentować, że wyniesienie UKIP zmieniło Wielką Brytanię na gorsze, jednak urośnięcie w siłę Szkockiej Partii Narodowej (SNP) o mało jej nie rozsadziło – stwierdził polityczny komentator Adam Bienkov.

Zwycięstwo bez pomocy mediów

Mimo negatywnego nastawienia mediów UKIP okazał się zwycięzcą majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego, a dzięki przejściu na jego stronę dwóch konserwatywnych posłów ma reprezentację w Izbie Gmin. Sukcesem partii jest uczynienie z migracji pierwszoplanowej kwestii politycznej oraz wymuszenie na partii konserwatywnej poparcia dla referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE.

SNP przegrała referendum niepodległościowe w Szkocji, ale pozostaje największą siłą polityczną w Szkocji. Z sondażu ICM dla "Guardiana" wynika, że SNP popiera obecnie 43 proc. wyborców w porównaniu z 20 proc. w 2010 r. UKIP uchodzi za największe zagrożenie dla torysów w okręgach angielskich, zaś SNP dla laburzystów w Szkocji. Innym konkurentem dla Partii Pracy jest zyskująca na popularności Partia Zielonych.

Czyni to wynik wyborów parlamentarnych w 2015 roku w Wielkiej Brytanii trudnym do przewidzenia. Weteran Partii Pracy Peter Mandelson nazywa wybory "przeciągniętym w czasie konkursem niepopularności". Według niego nie zanosi się na to, by któraś z partii mogła uzyskać bezwzględną większość. Może jej także nie mieć nawet obecna koalicja konserwatystów i liberałów.

Wielkiej Brytanii grozi chaos?

Po wyborach w maju 2015 r. Wielka Brytania nie tylko może znaleźć się pod rządami kolejnej koalicji, ale w dodatku takiej, której nie tylko trudno będzie uchwalać prawa, ale nawet zapewnić stabilne i przewidywalne rządy – obawia się Mandelson.

- Ironią jest to, że antyeuropejski, populistyczny UKIP przyciągający ludzi poszkodowanych przez globalizację i niewspółmiernie uderzonych przez rządową politykę cięć, może stać się katalizatorem ułatwiającym przestawienie się Wielkiej Brytanii z systemu dwupartyjnego na wielopartyjny, co jest normą w Europie – ocenia Stephens.

Autor: PD/kka / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Steve Punter - Carswell, D MP