W nocy doszło do szeregu nalotów we wschodniej Syrii. Jak donoszą świadkowie, celem były kontrolowane przez dżihadystów pola naftowe w prowincji Dajr az-Zaur. Sprzedaż ropy jest jednym z głównych źródeł finansowania Państwa Islamskiego. Wcześniej z powietrza atakowano małe rafinerie kalifatu.
Atak z powietrza przypuszczono m.in. na pole naftowe Tanak oraz w pobliżu miejscowości Kurija i Majadin. Wszystkie te punktu mieszczą się na wschodzie Syrii w prowincji Dajr az-Zaur, kontrolowanej w większości przez Państwo Islamskie.
Świadkowie poinformowali, że są ofiary nalotów, ale nie wiadomo, kto dokładniej ucierpiał.
Ofensywa z powietrza
Amerykańskie Dowództwo Centralne (CENTCOM) nadzorujące operację w Syrii nie wydało jeszcze oświadczenia w sprawie nalotów przeprowadzonych z czwartku na piątek. W ostatnich dniach wojsko podawało informacje dopiero około południa czasu polskiego.
Wcześniej o atakach poinformowali sami Syryjczycy, a dokładniej Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, otrzymujące wiadomości od licznych informatorów w terenie. Świadkowie nalotów nie wiedzą, kto stoi za eksplozjami na obszarach kontrolowanych przez radykałów, ale niemal na pewno są to Amerykanie i ich arabscy sojusznicy.
Ataki na cele w Syrii od nocy z poniedziałku na wtorek prowadzą siły USA i krajów Zatoki Perskiej, m.in. Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Początkowo wykorzystywano też rakiety manewrujące Tomahawk odpalane z okrętów US Navy. W kolejnych dniach do nalotów wysyłane są jedynie samoloty.
Celem ataków są głównie magazyny bojówkarzy i ich pozycje w rejonach walk z siłami kurdyjskimi oraz irackimi. Część miała na celu małe rafinerie, w których Państwo Islamskie przetwarza wydobytą przez siebie ropę.
Autor: mk//plw / Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: USAF