Cztery polskie misjonarki muszą uciekać z ogarniętego wojną domową wschodniego Kongo. Polki dzielą los tysięcy Kongijczyków, którzy w obawie o swoje życie starają się wydostać z prowincji Północne Kiwu.
Informację o zagrożonych misjonarkach dostaliśmy od polskich pallotynów. Dwie z sióstr należą do tego właśnie zgromadzenia, dwie inne są ze zgromadzenia Sióstr od Aniołów.
Siostry muszą uciekać z miejscowości Ruthsuru, o którą toczą się walki między siłami rządowymi a rebeliantami Laurenta Nkundy. Siły pokojowe ONZ operujące w rejonie poleciły im jak najszybciej udać się do oddalonej o 70 km Gomy, która jeszcze pozostaje w rękach rządu. Jeszcze przedwczoraj w Ruthsuru było spokojnie.
Jak piszą do tvn24.pl misjonarze z Kongo, siostry nie otrzymały też żadnej obiecanej pomocy humanitarnej dla miejscowej ludności. - Nawet nie otrzymaliśmy obiecanych ciastek dla dzieci – mówi siostra Dominika Laskowska, pallotynka. - Nie wiem, jak było w innych instytucjach, ale prawdopodobnie transport przejęli rebelianci – dodaje.
Oprócz czterech sióstr w rejonie walk przebywa jeszcze trzech misjonarzy - jeden pallotyn w Rutshuru i dwóch w Keshero.
Martwe zawieszenie broni
Ze wschodniej Demokratycznej Republiki Kongo wciąż nie nadchodzą pomyślne wiadomości. Pomimo rozejmu, jaki w ubiegłym tygodniu ogłosili rebelianci, walki nie ustają. Do najnowszych doszło w pobliżu Kiwanji, położonej niedaleko Ruthsuru. Żołnierze Nkundy starli się prorządową milicją.
Nie ma dokładnych danych o ofiarach starć, ale z rejonu Północnego Kiwu uciekło już 250 tys. cywilów, których sytuacja jest z każdym dniem coraz gorsza - brakuje lekarstw i żywności, a rebelianci dodatkowo zniszczyli już, według ONZ, trzy obozy dla uchodźców.
Nienawiść między plemionami
Walki w Kongu między rebelianckimi siłami Narodowego Kongresu Obrony Ludu, kierowanego przez Laurenta Nkundę, a armią rządową od sierpnia spowodowały przemieszczenie się ponad 800 tys. ludzi. Nkunda uważa się za obrońcę interesów chroniących się w Kiwu Północnym i Południowym na wschodzie DR Konga rwandyjskich uciekinierów - ludu Tutsi.
Konflikt w regionie jest podsycany przez etniczną nienawiść, związaną z ludobójstwem w 1994 roku w Rwandzie i niekończącymi się kongijskimi wojnami domowymi.
Źródło: tvn24.pl, PAP, Reuters