"To oszczercze oskarżenia" - mówi francuski minister Eric Woerth o wyznaniach byłej księgowej miliarderki Liliane Bettencourt, Claire Thibout. Polityk został posądzany o udział w nielegalnym finansowaniu kampanii wyborczej prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Minister już zapowiedział, że złoży przeciw Thibout pozew.
Od trzech tygodni francuskie media rozpisują się szeroko na temat tzw. afery Bettencourt, od nazwiska najbogatszej Francuzki, córki założyciela koncernu kosmetycznego L'Oreal. Najnowszy wątek sprawy dotyczy posądzenia prominentnych polityków prawicy: obecnego szefa resortu pracy oraz samego prezydenta Francji o korupcyjne powiązania z miliarderką. Sami oskarżeni stanowczo dementują zarzuty.
"Kłamliwe oskarżenia"
W środę po południu minister Woerth poinformował, że zdecydował się walczyć przeciw tym - jak powiedział - "kłamliwym oskarżeniom" na drodze sądowej.
W najbliższym czasie pozew przeciw Thibout ma trafić do sądu w podparyskim Nanterre.
Notes księgowej
Wcześniej w środę prokuratura w Nanterre poinformowała, że wszczęła wstępne dochodzenie w sprawie wysunięcia oskarżeń wobec prezydenta Sarkozy'ego i ministra Woertha. Organy śledcze przesłuchały już w tej sprawie Claire Thibout, a według dziennika "Le Monde", policja odnalazła notes byłej księgowej, w którym zapisywała ona wszystkie wydatki swoich pracodawców wraz z ich przeznaczeniem.
Notes może być kluczowym dowodem rzeczowym w tej sprawie. Księgowa twierdzi bowiem, że na polecenie swojej szefowej sama pobrała z jej konta bankowego 50 tysięcy euro, które miały następnie, według Thibout, zasilić kampanię wyborczą Sarkozy'ego w 2007 roku. W sumie, jak utrzymuje była księgowa, Liliane Bettencourt miała wesprzeć Sarkozy'ego trzykrotnie większą kwotą, czyli 150 tys. euro.
Prasa: są dowody
"Le Monde" podał, że policja znalazła już dowody na to, że w marcu 2007 roku - w trakcie prezydenckiej kampanii wyborczej - Thibout rzeczywiście pobrała z konta swojej szefowej 50 tys. euro. Organy śledcze nie potwierdziły jeszcze tej wiadomości.
Prezydent Sarkozy określił zarzuty Claire Thibout, jako "kalumnie bez żadnego związku z rzeczywistością, których jedynym celem jest obrzucenie błotem". Stanowczo wszystkim zarzutom zaprzecza też minister Woerth. Powiedział on we wtorek, że jest "oburzony" tymi oskarżeniami i podkreślił, że "nigdy jako polityk nie otrzymał nielegalnie nawet jednego euro". W opinii Woertha, cała afera jest "intrygą" jego przeciwników politycznych, którzy chcą mu udaremnić przeprowadzenie kontrowersyjnej reformy emerytalnej.
Źródło: PAP, lex.pl