"To był nasz 11. września"

Aktualizacja:
 
Na placu między hotelem Taj Mahal a Bramą Indii zebrało się kilkaset osóbZdj. Andrzej Meller

Najpierw był szok, panika i niedowierzanie. Teraz pozostała rozpacz. I gniew. W Bombaju przeszła demonstracja ku czci poległych w serii zamachów z ostatnich dni oraz przeciwko tym, którzy urządzili kaźń. "To jest nasz 11. września" - czytamy w dzisiejszej prasie indyjskiej. Tłum dodaje - zorganizowany przez sąsiadów z Pakistanu.

 
Hotel Taj Mahal jest symbolem indyjskiego luksusu / zdj. Andrzej Meller 

"Niech żyją Indie, na pohybel Pakistanowi!" - według relacji reportera Andrzeja Mellera skandował tłum pikietujących między hotelem Taj Mahal a Bramą Indii.

Życie toczy się dalej

Taj Mahal Hotel jest symbolem indyjskiego luksusu - teraz z wypalonym prawym skrzydłem. A Brama Indii to symbol prosperity Hindusów. W sobotę niedaleko niej zebrało się kilkaset osób, którzy manifestowali. A nieopodal życie wracało powoli do normy.

- Tłum gapiów, służb specjalnych, pogotowia, strażaków - to "żywe dowody" na to, że jeszcze rano na ulicach rozlegały się strzały. A tuż obok... - Żebracy żebrali, toczył się niezwykle ożywiony uliczny handel. Bileterzy sprzedawali bilety do kin. A o jakiś kilometr od miejsca wydarzeń widziałem, jak gdyby nigdy nic plan filmowy, na którym tancerki obsypywały się płatkami kwiatów i radośnie tańczyły w podskokach - relacjonuje dla tvn24.pl Andrzej Meller.

 
W starciach z zamachowcami zginęło 20 policjantów / zdj. Andrzej Meller 

Terroryzm z Pakistanu

Choć tłum protestujących opłakiwał swoich bliskich zamordowanych w zamachach, gniew wobec sąsiada z zachodu zdominował nastrój demonstracji. - Największym problemem naszego kraju jest terroryzm. Terroryzm, który swoje korzenie ma w obozach w Pakistanie - powiedział Mellerowi 22-letni Suszil, student zarządzania.

W manifestacji przed hotelem Taj Mahal wzięło udział kilkadziesiąt osób, ale w całych Indiach protestowały tysiące.

 
Jedną z ofiar był szef indyjskich antyterrorystów / zdj. Andrzej Meller 

"Po trzech dniach zobaczyłam ciało"

Czcili śmierć 20 policjantów zabitych w zamachach i akcjach przeciwko terrorystom oraz dziesiątki przeciętnych Hindusów oraz kilkoro obcokrajowców, którzy stracili życie z rąk zamachowców. - Przez trzy dni dochodziły do mnie sprzeczne informacje na temat mojej siostry - powiedziała agencji Reutera dziennikarka Sabina Saikia. - Dzisiaj, kiedy nareszcie ją zobaczyłam, ujrzałam twarz rozerwaną w wybuchu - dodała siostra ofiary.

 
W zamachach zginęło blisko 200 osób / zdj. Andrzej Meller 

Choć większość protestujących winą za zamachy obarcza sąsiedni Pakistan, to nie zabrakło również głosów o zaniedbaniach władzy. "Indie są pod ostrzałem. Cała idea Indii została zaatakowana. Nie ma już miejsca na chowanie głowy piasek" - czytamy na stronach dziennika "The Hindustan Times".

Indyjscy nacjonaliści z ugrupowania Bharatiya Janata Party idą krok dalej: "Brutalni terroryści atakują niepowstrzymywani. Słaby rząd. Bierny i niekompetentny. Walcz z terrorem - głosuj na BJP".

Pakistan stroszy pióra

Rządzący z Indyjskiego Kongresu Narodowego (nazwa partii), którzy cięgi ze strony BJP zbierają od kilku tygodni, odpowiadają: "20 dni kłamliwej kampanii nie zmieni 10 lat rozwoju. Decyzja należy do ciebie". Czy jednak po zamachach, w których zginęło blisko 200 osób a setki kolejnych są ranne, to rozwój będzie miał dla mieszkańców Indii największe znaczenie? - zobaczymy.

Wiemy natomiast, że jeśli nastroje Hindusów będą się zaostrzać przeciwko Pakistanowi, to armia tego kraju zostanie przegrupowana - znad granicy z Afganistanem, do granicy indyjskiej - powiedział agencji Reutera jeden z wysoko postawionych oficjeli pakistańskiego resortu obrony.

WSZYSTKO O ZAMACHACH W BOMBAJU

Źródło: tvn24.pl, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Zdj. Andrzej Meller