Terroryści zajęli jeden z budynków w Tokio. Negocjacje zawiodły, a jedynym wyjściem było obezwładnienie napastników. Do gry wkroczyły siły specjalne i pies specjalnie wyszkolony do walki z terrorystami. Takie sceny rozgrywały się w piątek w stolicy Japonii. Na szczęście nie był to prawdziwy atak, a jedynie ćwiczenia japońskiej obrony cywilnej oraz policji. Japonia chciała pokazać, że jest najlepszym kandydatem do organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2016.
Miasto organizujące Letnie Igrzyska Olimpijskie 2016 zostanie wyłonione na sesji MKOl, która odbędzie się 2 października 2009 roku w Kopenhadze. Wśród kandydatów są cztery miasta: Tokio, Rio de Janeiro, Madryt i Chicago.
Media spekulują
Japońskie media już spekulują, że Tokio może przegrać w wyścigu do igrzysk z Chicago - rodzinnym miastem Baracka Obamy. Ale japońskie władze nie poddają się i chcą pokazać, że są gotowe do organizacji tej imprezy sportowej jak nikt inny. - Chcieliśmy udowodnić, że jesteśmy przygotowani zagrożenie ze strony terrorystów - tłumaczą urzędnicy.
"Dość prawdopodobny przypadek"
Właśnie dlatego w piątek w Tokio odbyła się demonstracja siły. Cała armia, policja, służby ratownicze i antyterroryści brali udział w starannie zaaranżowanej sytuacji, gdy jeden z budynków atakują uzbrojeni terroryści, a na dodatek w środku wybucha tzw. brudna bomba. - Scenariusz wybuchu brudnej bomby został wybrany dlatego, że jest on uważany za dość prawdopodobny - powiedział Rikiya Kondo, dyrektor ds. zarządzania kryzysowego w Tokio. – W ostatnim czasie z różnych krajów został skradziony materiał radioaktywny – powiedział urzędnik.
Bomba łatwa w konstrukcji
Brudna bomba zawiera materiał radioaktywny, który przy eksplozji jest rozsiewany na dużą odległość, co może powodować poważne skażenie biologiczne. Jest groźna dlatego, że łatwo ją skonstruować i nie wymaga użycia dużej ilości materiału wybuchowego. Materiał do produkcji takiej bomby może zostać bardzo łatwo zdobyty np. ze starych porozrzucanych na terytorium byłego ZSRR, i nie opróżnionych, napromienników.
Źródło: Reuters