Tłumy ruszyły polować na okazje w sklepach z elektroniką w Wenezueli, bowiem te zostały znacjonalizowane przez rząd. Prezydent Nicolas Maduro ogłosił, iż czyni to "dla dobra ludu" i aby ukarać "złodziejskie elity". Według władz, ceny w prywatnych sklepach były "zawyżone o tysiąc procent".
Prezydenckim dekretem Maduro odebrał właścicielom całą sieć sklepów z AGD i RTV Daka oraz pojedynczego sklepu JVG w stołecznym Caracas. W telewizyjnym przemówieniu do narodu oskarżył właścicieli o sztuczne zawyżanie cen. Państwowi inspektorzy mieli "odkryć" podczas kontroli, iż np. telewizory w rzeczonych sklepach są o tysiąc procent wyższe niż w sklepach państwowych.
Bo ceny były za wysokie
Przemawiając do narodu Maduro zapowiedział, iż cały asortyment przejętych firm zostanie przymusowo wyprzedany po "uczciwych cenach". - Robimy to dla dobra ludu. Niech nic nie pozostanie na półkach! Niech nic nie pozostanie w magazynach! - oznajmił podniesionym głosem prezydent.
Słowa Maduro doprowadziły do pojawienia się tłumów pod znacjonalizowanym sklepami. Tysiące osób starają się upolować "okazję" i kupić coś po cenach wynoszących około 1/4 tego, co kilka dni temu.
Wywłaszczeni właściciele sklepów twierdzą, iż oskarżenia władz są bezpodstawne, bowiem sklepy państwowe mogą importować swoje produkty przy pomocy dewiz otrzymywanych od banku centralnego po oficjalnym kursie. Natomiast prywatni przedsiębiorcy muszą sami zdobywać zagraniczną walutę, której nieustannie brakuje na rynku. Ma to ich zmuszać do kupowania go na czarnym rynku, gdzie np. dolar jest siedem razy droższy niż według kursu oficjalnego.
Korespondent BBC twierdzi na dodatek, iż nawet jeśli jakieś zagraniczne produkty elektroniczne trafią do państwowych sklepów, to są to małe ilości, które są szybko wykupowane.
Władza walczy dla dobra ludu
Władze prowadzą jednak już od kilku lat walkę przeciw "spekulantom", czyli prywatnym przedsiębiorcom rzekomo spiskującym w celu obalenia socjalistycznych władz. Kilka miesięcy temu np. przedmiotem "walki" był papier toaletowy, którego zabrakło na rynku i musiał zostać nadzwyczajnie sprowadzony z zagranicy.
Obecnie walka jest prowadzona "na froncie" wzrostu cen przed świętami Bożego Narodzenia. Według władz prywatne firmy ukrywają towary w magazynach, aby sprzedać je później po zawyżonych stawkach.
Opozycja i przedsiębiorcy twierdzą, iż normalnie prowadzą biznes, a to działania władz doprowadzają gospodarkę do ruiny. Inflacja wynosi obecnie już ponad 50 procent, a pomimo dysponowania wielkimi złożami ropy Wenezuela stają się coraz biedniejsza. Na rynku notorycznie brakuje podstawowych dóbr. W zamian najbiedniejsze warstwy społeczeństwa mogą korzystać z szeroko zakrojonych programów pomocowych, takich jak sieci tanich sklepów z podstawową żywnością po znacznie obniżonych cenach.
Autor: mk/jk / Źródło: BBC News, tvn24.pl