Tak mógł wyglądać zamach


15-centymetrowy pojemnik, zawierający 80 gramów (ok. pół szklanki) pentrytu i strzykawka z kwasem - ten zestaw, gdyby nigeryjski zamachowiec prawidłowo go połączył, zniszczyłby samolot i zabił 300 osób. Telewizja ABC wyemitowała film, który pokazuje siłę wybuchu. Ładunek był zaszyty w bieliźnie terrorysty.

- Było bardzo, bardzo blisko, to jasne – powiedział ABC Pete Hoekstra z Komisji Wywiadu. – Środek wybuchowy zapalił się zamiast eksplodować, co prawdopodobnie uratowało samolot – dodał.

Ładunek wybuchowy znajdował się w długim na ok. 15 centymetrów pojemniku zaszytym w majtkach Nigeryjczyka. Pojemnik zawierał 80 gramów pentrytu, materiału wybuchowego używanego m.in. do produkcji semtexu. W pakiecie była też strzykawka z kwasem, który miał spowodować zapłon i eksplozję. Gdyby Umar Farouk Abdulmutallab prawidłowo wymieszał dwa składniki bomby, wybuch zniszczyłby samolot.

Już 50 gram niszczy samolot

ABC News pokazała zdjęcia z przeprowadzonego przez rząd testu, w którym w kadłubie samolotu wysadzono w powietrze 50 gramów pentrytu (tyle miał przy sobie inny niedoszły zamachowiec, Richard Reid, w 2001 roku). Wybuch zrobił potężną dziurę w kadłubie. 80 gramów miałoby ponad półtora razu większą siłę.

Zamachowiec powiedział FBI, że był trenowany przez kilka miesięcy przez jemeńską Al-Kaidę i tam też otrzymał bombę. Ta sama grupa umieściła w Internecie zdjęcie Nigeryjczyka z podpisem, że jest to bohater, który „pokonał legendarny amerykański wywiad i pokazał jego słabość, używając przeciwko nim ich własnych technik bezpieczeństwa”.

Zawiodła kontrola

Jak mężczyzna wniósł materiał wybuchowy na pokład? Zdaniem ekspertów zawiniła kontrola. Ojciec mężczyzny ostrzegał władze, że jego syn ma podejrzane kontakty z islamistami, ta informacja była w bazach danych USA, ale nie wystarczyła, żeby Umar Farouk Abdulmutallab znalazł się na tzw. „no-fly list”, czyli liście osób, które nie są wpuszczane na pokłady samolotów.

Incydent spowodował zaostrzenie procedur na lotniskach i w samolotach, zarówno w Stanach, jak i w Europie. UE zastanawia się nad wydaniem rozporządzenie w sprawie stosowania na lotniskach krajów UE skanerów, które "rozbierają" na ekranie prześwietlanego człowieka, wykrywając co ma na i w ciele. Taki skaner z pewnością wykryłby przymocowany do nogi Nigeryjczyka dziwny przedmiot zawierający materiał wybuchowy.

Rozbierający skaner

Skanery są oparte na technologii fal milimetrowych i pozwalają na uzyskanie wyraźnego negatywowego obrazu ludzkiego ciała ze wszystkimi szczegółami anatomicznymi, a także - ewentualnie - rewolwerem za paskiem. To pozwala na dokładniejsze i szybsze sprawdzenie pasażerów niż tradycyjne bramki z wykrywaczami metali.

Skanery zostały jednak w zeszłym roku ostro oprotestowane przez Parlament Europejski i kilka krajów członkowskich. W przyjętej w październiku dużą większością głosów rezolucji PE wyraził przekonanie, że rozpowszechnienie tego rodzaju urządzeń może narażać pasażerów na poniżające traktowanie i jest zamachem na prawa człowieka, prywatność, godność osobistą i ochronę danych osobowych obywateli UE.

Skanery zainstalowano m.in. na amsterdamskim lotnisku Schiphol. Problem w tym, że przechodzą przez nie tylko ci pasażerowie, którzy chcą. Reszta przechodzi przez tradycyjną bramkę, która nie zareagowała, gdy przechodził przez nią Nigeryjczyk, bo materiał wybuchowy ukryty w spodniach nie zawierał metalowych elementów.

Źródło: ABC News, APTN