Im bliżej terminu wyboru nowego Sekretarza Generalnego NATO, tym w mediach gorętsza dyskusja nad kandydaturami na to stanowisko. Ale jak faktycznie wygląda sam moment wyboru?
Informacji na ten temat próżno szukać w oficjalnych źródłach, dlatego po informację sięgnęliśmy do kogoś, kto sam uczestniczył w takim wydarzeniu. Były ambasador Polski przy NATO, a obecnie prezes zarządu Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego, Jerzy Maria Nowak opowiedział tvn24.pl, co dzieje się w tych ważnych dniach za drzwiami kwatery Sojuszu.
Sekrety i tajemnice
- To jest jak konklawe – podkreśla ambasador. I faktycznie proces wyłaniania nowego szefa NATO przypomina w pewnym stopniu wybór papieża. Nie ma formalnych reguł, ani nawet aktu głosowania. – Cała procedura jest niejasna, sekretna – dodaje Nowak.
Za zamkniętymi drzwiami, w atmosferze pełnej poufności, zbierają się wszyscy ambasadorowie państw członkowskich NATO. Obradom przewodniczy najstarszy stażem dyplomata w tym gronie, zwany dziekanem. W przeszłości był nim właśnie Nowak, tym razem ta funkcja przypadła przedstawicielowi Danii.
Dziekan zbiera więc ambasadorów w jednej sali, gdzie odcięci od świata – wypraszane są nawet sekretarki, a sprawujący funkcję Sekretarz Generalny nie ma prawa wstępu – mają podjąć decyzję.
Czy ktoś ma kandydata?
Gdy drzwi się już zatrzasną, dziekan zadaje zgromadzonym pytanie – czy są kandydatury na najwyższe stanowisko? Teraz przedstawiciele krajów zgłaszają swój wybór. Gdy pada nazwisko kandydata – może je zgłosić jego ojczysty kraj, ale równie dobrze każdy inny – dziekan zadaje drugie pytanie – czy jest zgoda na kandydata?
To jest jak konklawe. Cała procedura jest niejasna, sekretna nato
Nie jest tajemnicą, że formalne zgłoszenie kandydata poprzedzają wielogodzinne negocjacje między państwami członkowskimi prowadzone jeszcze przed rozpoczęciem „konklawe”. Ambasador dodaje, że decydujący głos w kwestii szefa Sojuszu należy do tzw. Kwartetu. To wola USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji jest najważniejsza. Jeśli one dojdą do porozumienia, dalsze losy premiowanej przez te kraje kandydatury są niemal przesądzone.
Bez szefa (tymczasowo) NATO się nie zawali
Oczywiście jest też inna możliwość i jeden (kilku) ze zgromadzonych zgłasza na forum ambasadorów, że z kandydaturą zgłoszoną się nie zgadza i zgłasza własną.
W tym momencie znów rozpoczynają się negocjacje i, jak to ujął ambasador Nowak, „ucieranie się stanowisk”. Może się ono zakończyć jeszcze na tej samej sali, ale przeważnie dziekan zamyka posiedzenie, a ambasadorowie rozchodzą się by negocjować w kuluarach.
Takie „ucieranie się” może trwać. Wybór obecnego szefa Jaapa de Hop Scheffera zabrał państwom członkowskim aż osiem miesięcy. Tym razem jednak ambasadorowie mają mniej czasu. Decyzję powinni podjąć do początku kwietnia, gdy zbierze się jubileuszowy 60. szczyt Sojuszu.
Jeśli do tego czasu się nie uda, nowy Sekretarz Generalny powinien być znany najdalej do końca lipca, gdy kończy się kadencja Scheffera. Gdy i do tego czasu nie zostanie osiągnięty konsensus, Sojusz się nie zawali – obowiązki szefa może pełnić zastępca Sekretarza Generalnego – ale na pewno ucierpi na tym reputacja Sojuszu.
Mamy Sekretarza Generalnego
Co jednak, gdy na zamkniętym spotkaniu ambasadorowie będą jednomyślni? Wtedy sytuacja jest prosta – dziekan przekazuje decyzję obecnemu Sekretarzowi Generalnemu, a ten przedstawia Radzie Północnoatlantyckiej, która przy braku sprzeciwu wybór akceptuje.
Teraz pozostaje tylko ogłosić decyzję światu.
Kto zostanie nowym szefem NATO w tym roku? Na giełdzie nazwisk pojawia się kilka: szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, były szef bułgarskiej dyplomacji Sołomon Pasi, były minister obrony Wielkiej Brytanii Des Browne, szef MSZ Norwegii Jonas Gahr Stoere, wicepremier Czech Alexander Vondra i kanadyjski minister obrony Peter MacCay.
Największe szanse media dają jednak premierowi Danii Andersowi Foghowi Rasmussenowi. Jeśli wierzyć włoskiej agencji ANSA, trzy czwarte „kwartetu” – bez USA – już opowiedziało się za Duńczykiem.
Źródło: tvn24.pl