Czteroletni Ethan cierpiał na rzadką odmianę białaczki. Gdy okazało się, że w każdej chwili może umrzeć, jego miasteczko zorganizowało mu ostatnie wielkie i wspólne święto: wcześniejsze piąte urodziny, Halloween i Boże Narodzenie. Ethan zmarł trzy dni później. Materiał "Faktów" TVN.
Dokładnie na 2 miesiące przed Bożym Narodzeniem do amerykańskiego miasteczka West Jordan w stanie Utah wielkim wozem strażackim przyjechał Święty Mikołaj. W ten sposób miasteczko spełniło marzenie czteroletniego chłopca.
Nie ma czasu do stracenia
Kilka dni wcześniej rodzice Ethana dowiedzieli się, że pozostały mu najwyżej 2 tygodnie życia. - Złe rzeczy się zdarzają, ale jest w tym jakiś cel. Kiedy patrzę na wsparcie naszej społeczności widzę dowód na istnienie Boga - powiedział ojciec dziecka.
Ethan zachorował na białaczkę, gdy miał 22 miesiące. Na początku dobrze reagował na leczenie. W lipcu 2012 roku lekarze złagodzili terapię, aby dać organizmowi chłopca odpocząć. Wtedy jednak choroba uderzyła ze zdwojoną siłą. Dla rodziców był to sygnał, że nie ma czasu do stracenia. Dlatego przy wsparciu przyjaciół postanowili go przyspieszyć. Najpierw w mieście zorganizowano Halloween, a Ethan zbierał cukierki w stroju Spidermana. Potem chłopiec świętował swoje piąte urodziny, a następnie przy temperaturze przekraczającej 20 stopni Celsjusza pojawił się Święty Mikołaj i żywa szopka.
Po wszystkim rodzice Ethana napisali na Facebooku, że chłopiec był zachwycony i bardzo przejęty otwieraniem prezentów.
Trzy dni po październikowym "Bożym Narodzeniu" mały Ethan zmarł.
Autor: eos//rzw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN