Peruwiańscy studenci medycyny doskonalą swoje umiejętności na porwanych psach. Sprawa wyszła na jaw po prywatnym śledztwie, które przeprowadziła właścicielka skradzionego zwierzęcia. Psa odnalazła na operacyjnym stole uniwersyteckiego szpitala w Limie.
Peruwianka swojego psa Tomasa uratowała w ostatniej chwili. Czworonoga odnalazła w szpitalu, gdy studenci z Uniwersytetu San Marcos przygotowywali go do operacji. Zwierzę zostało już uśpione do zabiegu, przywiązano je do stołu. Niestety, nie był to odosobniony przypadek. Kobieta odnalazła w klatce jeszcze jednego uwięzionego psa.
Porwali psa
- Tomasa ukradziono mi w nocy. Dwie osoby wyszły z samochodu i mi go wyrwały. Zaczęłam krzyczeć - opowiada Carmen Valverde, właścicielka czworonoga. - O tym, że jest w szpitalu Loyaza, dowiedziałam się od moich przyjaciół, którzy tam pracują - mówi dalej.
Kobieta, przebrana za studentkę, pojechała do szpitala - założyła lekarski fartuch oraz maskę. - Weszłam na salę operacyjną z moim przyjacielem, wszystko nagrywałam ukrytą kamerą - tłumaczy.
Uniwersytet umywa ręce
Peruwianka ubolewa, że uniwersytet San Marcos nadal jej nie przeprosił za całą sytuację. - Zamiast tego, gdy wydałam oficjalne oświadczenie, urzędnicy oskarżyli mnie o kradzież siedmiu mikroskopów - mówi. I zaznacza: - Moja misja miała tylko na celu ratowania mojego psa - opowiada.
Uniwersytet San Marcos jest najstarszym w Ameryce Południowej. Jak pisze agencja Reuters, brakuje mu ludzkich zwłok przekazywanych w celach badawczych i dlatego czasami do ćwiczeń dla studentów tamtejsi studenci wykorzystują psy.
Władze uczelni nie czują się winne. Dziekan uniwersytetu tłumaczy, że psów nie porywano, a operowano tylko te bezdomne.
Źródło: Reuters