Strzały na wiecu. Są ofiary

Aktualizacja:

Uzbrojony mężczyzna strzelał do tłumu protestujących w Teheranie. Co najmniej jedna osoba nie żyje, kilkadziesiąt jest rannych. W irańskiej stolicy demonstrowały setki tysięcy zwolenników umiarkowanego kandydata na prezydenta Mira Hosejna Musawiego.

O tym, że na wiecu słychać było strzały poinformowała jako pierwsza irańska telewizja. - Doszło do sporadycznych strzałów. Widzę jak ludzie uciekają - relacjonował na gorąco korespondent anglojęzycznej irańskiej telewizji Press TV.

Fotoreporter agencji Associated Press donosił z kolei, że strzelała prorządowa milicja do demonstrantów. Według fotoreportera, co najmniej jedna osoba nie żyje.

Agencja Reutera donosi ponadto, że do strzelaniny doszło również w trzech różnych dzielnicach Teheranu. Reuter, który powołuje się na mieszkańców miasta, pisze, że strzały powtórzyły się kilkakrotnie w dzielnicach Velenjak, Jordan oraz Darous.

Demonstrują wbrew zakazowi

Do manifestacji doszło wbrew wcześniejszemu zakazowi irańskich władz. Demonstranci protestowali przeciwko wynikom piątkowych wyborów prezydenckich, w których zwyciężył Mahmud Ahmadineżad. - Ulice są pełne - agencja Reutera cytowała naocznego świadka demonstracji w Iranie.

Wiele z manifestantów, na znak solidarności z Musawim założyło zielone elementy ubioru. Kolor ten był wykorzystywany w kampanii prezydenckiej Musawiego.

W tłumie roznosiły się krzyki: "Gdzie jest te 63 procent, które głosowały na Ahmadineżada?", "Jeśli Ahmadineżad pozostanie prezydentem, będziemy protestować każdego dnia" oraz "Walczymy, umieramy, nie zaakceptujemy sfałszowanego głosowania".

W manifestacji uczestniczyli również obaj umiarkowani kontrkandydaci Mahmuda Ahmadineżada - sam Mir Hosejn Musawi oraz Mehdi Karubi. Musawi w kilku słowach zwrócił się do swoich zwolenników. - Głos ludu jest ważniejszy niż Musawiego czy jakiegokolwiek innej osoby - powiedział z dachu samochodu były kandydat na prezydenta. - Będziemy protestować do samego końca - mówiła agencji AFP, żona Musawiego Zahra Rahnavard.

Wcześniej informowano, że zwolennicy Ahmadineżada poruszający się na motocyklach i uzbrojeni w kije starli się z opozycyjnymi manifestantami w śródmieściu Teheranu.

Chatami krytykuje władze

Tymczasem irańskim władzom dostało się od byłego prezydenta Iranu w latach 1997-2005, uważanego za zwolennika reform, Mohammada Chatamiego. Polityków na najwyższych szczeblach krytykował przede wszystkim za zakaz manifestacji. Chatami oświadczył również, że piątkowe wybory prezydenckie nadszarpnęły zaufanie społeczne do władz.

- Byłem zdecydowany, by wziąć udział w dzisiejszej pokojowej demonstracji i mówić do was, oraz wyrazić mój praktyczny protest przeciwko nieżyczliwości wobec ludu i rewolucji - oznajmił polityk w komunikacie.

W piątkowych wyborach prezydenckich zwyciężył urzędujący prezydent Mahmud Ahmadineżad, który zdobył 62,9 proc. głosów. Mir Hosejn Musawi, którego poparło około 33 proc. głosów, nie zgadza się z wynikami wyborów. Musawi złożył w pilnującej konstytucji Rady Strażników skargę na wynik wyborów. Chatami w wydanym komunikacie nazwał żądania Musawiego "jasnymi" i podkreślił: "Są to żądania każdego z nas".

Źródło: reuters, pap