"Ich dzieciństwo w zasadzie jest nie do odbudowania"


Jeśli nie giną, to niemal codziennie mają kontakt ze śmiercią. W czasie konfliktów zbrojnych zawsze największymi ofiarami są najsłabsi, czyli dzieci. Aż 250 mln dzieci na całym świecie wychowuje się w warunkach wojny. Zdaniem ekspertów, nic nie zwróci im dzieciństwa. Materiał "Faktów z Zagranicy" TVN24 BiS.

Ahmed mieszkał z rodziną w niewielkiej wiosce ok. 30 km od Góry Sindżar w Iraku. Kilkanaście miesięcy temu do wsi wkroczyli bojownicy tzw. Państwa Islamskiego. Chłopiec powiedział, że dżihadyści plądrowali domy w poszukiwaniu kosztowności: złota, pieniędzy, telefonów komórkowych.

- Zmusili dozorcę, żeby nas torturował. Podwiesili nas linami za ręce i kazali powiedzieć, gdzie trzymamy cenne rzeczy, bo inaczej zginiemy - relacjonował chłopiec.

Ahmed został uprowadzony przez dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego. - Uczyli nas, jak strzelać z kałasznikowa, jak konstruować bomby, jak zabijać ludzi - wspomina.

Z niewoli udało mu się uciec.

Zdegradowane dzieci

Rafał Kostrzyński z Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców nie ma wątpliwości: dzieci, doświadczone wojną, raz na zawsze straciły dzieciństwo. - Dzieci, które wychowały się np. w Syrii przez 5 lat wojny są tak zdegenerowane, że ich dzieciństwo w zasadzie jest nie do odbudowania - tłumaczy.

Jak informuje ONZ, dzieci są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo z powodu konfliktów zbrojnych w 22 krajach. Najtrudniejsza sytuacja jest w Syrii, Afganistanie i Iraku, ale też w Sudanie Południowym, Somalii.

Unicef szacuje, że na całym świecie na obszarach objętych wojną przebywa aż 250 mln dzieci, a co 9. dziecko rodzi się w strefie konfliktu zbrojnego.

Bez perspektyw

Dzieci wychowywane w warunkach wojny nazywane są straconym pokoleniem, bo nie mają dostępu do edukacji. W Sudanie Południowym do szkoły chodzi zaledwie co drugie dziecko. Ale szkoła to nie tylko miejsce nauki, ale przede wszystkim bezpieczny budynek, w którym dzieci mogą zwyczajnie bawić się i na chwilę zapomnieć o okropnościach wojny.

- Nie mam żadnej nadziei na lepszą przyszłość. Jestem zupełnie sama i nikt nie jest dla mnie wsparciem - mówi Sunday Samuel, matka niedożywionego dziecka z Sudanu Południowego. - Gdy moje dziecko choruje, mogę liczyć tylko na organizacje humanitarne. Najbardziej boję się właśnie o przyszłość mojego dziecka.

Autor: pk/kk / Źródło: TVN24 BiS