Sto lat temu pierwsza bomba spadła na Libię

 
W listopadzie 1911 r. Giulio Gavotti zrzucił pierwszą bombę niedaleko miasta Ain Zarawikipedia.org

Włosi oświadczyli pod koniec kwietnia, że są gotowi by przyłączyć się do ataków lotniczych NATO na cele w Libii. - Historia się powtarza - zauważają dziennikarze BBC i przypominają historię pierwszego w historii nalotu bombowego. Dokonał go właśnie w Libii w listopadzie 1911 roku młody włoski pilot.

Porucznik lotnictwa Giulio Gavotti brał udział we włoskiej inwazji na należące ówcześnie do Imperium Osmańskiego terytorium Libii. Z frontu wysyłał listy do swojego ojca, które teraz jego wnuk Paolo de Vecchi przekazał BBC.

"Dwa pudełka pełne bomb"

W listach porucznik, który latał na austrowęgierskim samolocie Taube (Gołąb) początkowo w misjach zwiadowczych, przyznaje, że w pewnym momencie zrozumiał, że dowódcy oczekują od niego o wiele więcej niż tylko rozpoznania.

- Dziś dotarły do nas dwa pudełka pełne bomb - pisał Gavotti do ojca. - Mają one zostać zrzucone z naszych samolotów - informował. - Dziwne, że nikt wcześniej nam o tym nie mówił i że nie dostaliśmy żadnych instrukcji od naszych przełożonych - czytamy dalej w liście. - Ale - jak stwierdził porucznik - będzie interesujące wypróbować to na Turkach.

"Pomyślałem, że jestem gotowy"

 
Giulio Gavotti 

- To pierwszy raz, kiedy tego próbujemy. Jeśli się uda, będę bardzo zadowolony. Będę pierwszą osobą, której się to udało - czytamy w listach sprzed stu lat. Niedługo później Gavotti rzeczywiście zrzucił bomby na żołnierzy w jednej z oaz.

W liście przekazanym BBC przez wnuka Gavotti Paolo de Vecchi, porucznik opisywał, jak przeprowadził pierwszy lotniczy atak.

- Wsiadłem do swojego samolotu i poleciałem do Ain Zara. Koło siedzenia miałem cztery bomby ważące ok. półtora kilograma. Kiedy dotarłem do celu, zobaczyłem namioty. Sięgnąłem po bombę i pomyślałem, że jestem gotowy i zrzuciłem ją. Widziałem jak leci, a potem ujrzałem dym nad obozowiskiem. Wiedziałem, że trafiłem w cel - czytamy w korespondencji, w której Gavotti przyznał także, że "wraca bardzo zadowolony".

Tak małymi bombami porucznik nie wyrządził wrogom prawdopodobnie żadnych strat lub tylko niewielkie. Jego historyczny rajd pokazał jednak wojskowym dowódcom, że można cele naziemne można atakować z powietrza. Ta nowoczesna strategia, mimo epizodu w I wojnie światowej, musiała jednak czekać jeszcze kilkadziesiąt lat, aż objawiła swoją straszną moc w latach następnego wielkiego konfliktu.

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org