Władze izraelskie zwolniły załogę zatrzymanego w środę statku Francop, na którym przemycana była broń. Jak donoszą izraelskie media, jednostka opuściła już izraelski port. Wcześniej od jakichkolwiek związków z przemytem broni tą jednostką odciął się Hezbollah.
Statek Francop został zatrzymany w środę przez Izraelczyków. Na jego pokładzie znaleziono ponad 40 kontenerów, w których amunicja i broń były ukryte za workami z polietylenem. Siły izraelskie twierdzą, że broń, ukryta w 36 kontenerach, pochodziła z Iranu i była przeznaczona dla libańskiego Hezbollahu.
Francop, należący do niemieckiego przedsiębiorstwa żeglugowego Gerd Bartels, został wynajęty przez cypryjską firmę United Feeding Services (UFS). Jednostka płynęła pod banderą karaibskiej Antiguy.
Kapitanem statku był Polak. Strona izraelska jest przekonana, że nie wiedział on nic o nielegalnym ładunku.
Statek i załoga wolna
Kontenery z bronią wyładowano i Francop wyszedł z izraelskiego portu Aszdod.
Tymczasem Hezbollah odciął się od jakichkolwiek powiązań ze statkiem. Przy okazji organizacja wyraziła opinię, że akcja sił izraelskich była aktem "piractwa".
Pod presją
Jak poinformowała z kolei izraelska prasa, ambasady i konsulaty Izraela otrzymały instrukcje, by wykorzystać zatrzymanie statku z bronią na Morzu Śródziemnym do wywarcia presji na Iran.
Rozkaz wydało izraelskie MSZ. Agencji EFE udało się potwierdzić u izraelskich źródeł dyplomatycznych, że rzeczywiście taki dokument istnieje. Źródła agencji zaznaczyły jednak, że nie oznacza on "wszczęcia kampanii dyplomatycznej", a jego celem ma być tylko "przekazanie ambasadom informacji na temat podstaw prawnych tej sprawy".
Źródło: reuters, pap