Siedem lat po tragedii wciąż są pytania


Najpierw uderzyli terroryści, później - co okazało się jeszcze gorsze - rosyjskie służby specjalne. Siedem lat temu w Teatrze na Dubrowce zginęło 130 zwykłych Rosjan i 41 członków czeczeńskiego komanda.

Czeczeńcy zaatakowali Teatr 23 października 2002 roku tuż przed godz. 21 - właśnie trwał musical "Nord-Ost", a na widowni siedziało ponad 900 osób. Terroryści zażądali wyjścia z Rosjan z Czeczenii.

W przeciwnym razie, zagrozili, budynek teatru wyleci w powietrze. Po 56 godzinach do akcji wkroczyły rosyjskie służby specjalne. Z tragicznym skutkiem.

Do dziś nie wiadomo, jaki był skład chemiczny gazu, który specnazowcy wpuścili do teatru podczas szturmu. Wiadomo na pewno, że ludzie zaczęli się od niego dusić, co w połączeniu z chaotyczną akcją ratunkową i atmosferą wojskowej tajemnicy i podejrzliwością władz wobec każdego, przyniosło śmiertelne żniwo.

W czasie szturmu zginęło 130 zakładników. Wszyscy terroryści zostali zabici - specnazowcy nawet nie starali się złapać któregoś żywego.

Za dużo pytań, za mało odpowiedzi

Rosyjskie władze do dziś nie chcą odpowiedzieć na wiele pytań narosłych wokół tragedii na Dubrowce - dlaczego nie negocjowano, dlaczego użyto gazu niebezpiecznego dla zakładników, dlaczego panował taki chaos, dlaczego rodziny ofiar przez kilkadziesiąt godzin nie mogły dowiedzieć się niczego o bliskich?

- Spójrzmy sobie w oczy i wyjaśnijmy sobie, co się stało - mówiła w poniedziałek wieczorem jedna z kobiet, które znalazły się w tłumie przed Teatrem. - Dlaczego straciliśmy tylu ludzi? - pytała.

Po odczytaniu nazwisk i wieku 130 ofiar - w większości między 20. a 40. rokiem życia - ich pamięć uczczono minutą ciszy. Następnie przy akompaniamencie dzwonków przyniesionych przez uczestników wypuszczono białe balony.

- To była moja siostra; myślę, że zmarła od gazu, miała 53 lata - powiedziała kobieta, która przyszła złożyć kwiaty pod ścianą teatru, przed którą ustawiono rząd fotografii.

Jeden z zebranych mówił, że odpowiedzialność za tragiczne rezultaty szturmu ponoszą "miasto Moskwa i rosyjski rząd".

Nie ma odszkodowań, są medale

Siedem lat po tragedii około 80 proc. rodzin ofiar nie otrzymało odszkodowań obiecanych przez rząd - uważa jeden z adwokatów reprezentujących rodziny Igor Trunow. Pozwy większości z nich sądy rozpatrują negatywnie.

- Na 82 skargi wygraliśmy w 42 przypadkach, ale sumy te są minimalne - dodaje adwokat.

Za udział w akcji na Duborwce przyznano za to 57 odznaczeń. Gwiazdy orderu Bohater Rosji dostali: wiceszef Federalnej Służby Bezpieczeństwa kierujący sztabem operacyjnym Władimir Proniczew, szef centrum operacji specjalnych FSB Aleksander Tichonow, anonimowy chemik, który opracował skład gazu i dwóch oficerów z oddziałów Alfia i Wympieł.

Źródło: PAP, lex.pl