Amerykańską Secret Service, służbą odpowiedzialną między innymi za bezpieczeństwo Baracka Obamy, wstrząsnął kolejny skandal obyczajowy. Jeden z wyższych rangą agentów wywołał aferę w hotelu niedaleko Białego Domu, a później wyszło na jaw, że napastował seksualnie podwładną.
Do incydentu miało dojść wiosną tego roku, ale dopiero teraz jego okoliczności wyszły na jaw na łamach dziennika "Washington Post".
Wysoki rangą agent Secret Service miał wywołać zamieszanie, kiedy przyłapano go na tym, jak próbował się dostać do hotelowego pokoju pewnej kobiety. Wcześniej zostawił tam pocisk ze swojej broni służbowej.
Podczas dochodzenia wyszło na jaw, że on oraz jeden z jego współpracowników napastowali seksualnie jedną ze swoich podwładnych. Obaj wysyłali kobiecie e-maile z sugestiami seksualnymi. Nie sprecyzowano, czy to ona była w pokoju, do którego próbował się dostać jeden z agentów.
Obaj funkcjonariusze stracili swoje stanowiska i zostali przeniesieni do innych zadań. Nie wiadomo nic o innych karach.
To nie pierwszy obyczajowy skandal w ochronie Obamy. W 2012 roku wyszło na jaw, że podczas wizyty prezydenta w Kolumbii grupa jego ochroniarzy zabawiała się z około dwudziestoma prostytutkami nie szczędząc sobie alkoholu i innych "wspomagaczy". Wywołało to aferę i zmianę na stanowisku szefa służby. W najbliższych tygodniach ma zostać opublikowany raport na temat tamtego zdarzenia.
Autor: mk//gak / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA) | Chuck Patch