Agenci Secret Service przyznają się do kolejnego błędu. W trakcie słynnej kolacji z udziałem premiera Indii do Białego Domu zakradła się nie tylko para amerykańskich celebrytów, ale też ktoś trzeci.
Kto? - tego Secret Service nie ujawnia. Tajne służby podały tylko, że osoba ta przybyła do Białego Domu wraz z indyjską delegacją z hotelu, w którym Hindusi mieszkali.
- Ten osobnik przeszedł wszystkie środki zabezpieczeń i z resztą delegacji oficjalnej wsiadł do autobusu, którym Hindusi jechali do Białego Domu - ogłosili agenci.
Dzięki temu osobnik, który nie był na liście gości uroczystej kolacji, nie musiał przechodzić już kontroli w samym Białym Domu.
Małżeństwu się udało
Taką kontrolę przeszli za to Tareq i Michaele Salahi, para waszyngtońskich celebrytów, których pojawienie się w pobliżu prezydenta Baracka Obamy wstrząsnęło Ameryką.
Małżeństwo przeszło bez problemów przez bramki kontrolne i nikt nie sprawdził, czy para znajduje się na liście zaproszonych gości. Świat obiegły zdjęcia małżeństwa z najważniejszymi politykami amerykańskimi zrobione na kolacji.
Według Secret Service "ten trzeci" dostępu do Obamy jednak nie miał. Nie wiadomo jednak czy trzymał się również z daleka od premiera Indii Manmohana Singha. Służby milczą na ten temat.
Źródło: Reuters