Rząd dał 350 mln powodzianom

Aktualizacja:

Czeski rząd przyznał w środę 350 mln koron (równowartość 56 mln zł) na likwidację skutków powodzi na północy kraju. Premier Petr Neczas zastrzegł, że "kwota ta nie jest ostateczna". Poziom wody w rzekach wraca do normy, jednak na weekend zapowiadane są dalsze burze i opady.

- Będziemy się zajmować tą sprawą do czasu, aż zostaną wyliczone wszystkie szkody - oświadczył szef czeskiego rządu.

- Kiedy nadejdą wnioski z gmin, będziemy wydawać decyzje według pilności potrzeb - dodał Neczas. Pieniądze, jak powiedział, mogą zostać przeznaczone na budowę tymczasowych mostów czy odbudowę podstawowej infrastruktury.

4 mld koron strat

Gabinet, który we wtorek wieczorem uzyskał wotum zaufania parlamentu, sformował w środę Radę Bezpieczeństwa Państwa, roboczy organ rządowy ds. koordynacji kwestii z zakresu bezpieczeństwa publicznego, m.in. w czasie klęsk żywiołowych. W skład rady oprócz premiera Neczasa, szefa dyplomacji Karla Schwarzenberga i ministra spraw wewnętrznych Radka Johna wszedł - właśnie ze względu na powodzie - szef resortu ochrony środowiska Pavel Drobil.

W poniedziałek czeski rząd wyasygnował 40 mln koron (6,5 mln zł) natychmiastowej pomocy, przeznaczonej na wodę pitną, żywność oraz środki czystości dla najbardziej zniszczonych przez żywioł województw: kraju libereckiego i usteckiego. Wysokość strat po nagłych weekendowych powodziach szacuje się na co najmniej 4 mld koron, ale nie są to dane ostateczne.

Powrót do normy, ale...

Nie wiadomo jeszcze, jakie dokładnie szkody wyrządziła woda w kraju usteckim, ponieważ dopiero rozpoczęto tam akcję oczyszczania terenu. Nie ma na przykład żadnych szacunków z Deczina, którego okolice zalała rzeka Ploucznice i wezbrana Łaba. W kraju libereckim wielkie straty zanotowano w rolnictwie. Rzeki w sumie zatopiły drogi w 37 gminach, uszkodzonych jest 146 mostów i kładek. Kilkaset domów wciąż nie ma prądu.

Obecnie poziom wody w rzekach na północy Czech wraca do normy. Meteorologowie zapowiadają jednak na weekend dalsze burze i opady, mogące znów doprowadzić do powodzi.

Źródło: PAP