"Ruszyłem tyłek i położyłem na szali swoje życie"


- Gdybym miał strzelbę, zastrzeliłbym go - tak Gary Faulkner odpowiedział na pytanie, jak blisko był zabicia szefa Al-Kaidy. Amerykanin został schwytany w Pakistanie podczas swojej siódmej już podróży do Pakistanu w poszukiwaniu Osamy bin Ladena.

51-letni Faulkner został schwytany przez pakistańską policję 13 czerwca podczas próby przekroczenia w górach afgańskiej granicy. Był uzbrojony w pistolet, sztylet i miecz oraz noktowizyjne gogle. W połowie tygodnia został zwolniony przez Pakistańczyków i dotarł do swojego domu w stanie Kolorado.

Możecie powiedzieć, że jestem religijnym świrem, możecie powiedzieć, że jestem Rambo, samurajem czy kimkolwiek, ale (w rzeczywistości - red.) jestem człowiekiem, który mówi "wiecie co, podniosę tyłek i zrobię coś". Gary Faulkner

"Ruszyłem tyłek"

- Wielu ludzi tylko mówi. Ja ruszyłem tyłek i położyłem na szali swoje życie - powiedział o swojej misji cytowany przez CNN 50-letni budowlaniec wkrótce po deportacji do USA. Zapytany o to, czy widział na własne oczy bin Ladena zawahał się: - Nie widziałem go osobiście, ale byłem bardzo blisko - stwierdził.

Równie zagadkowo odpowiedział na pytanie, jak chciał znaleźć najbardziej poszukiwanego człowieka świata, nieuchwytnego dla CIA i amerykańskich wojsk od prawie 8 lat. - Pozwalasz by duch Boży cię prowadził - powiedział Faulkner.

Nie był sam i nigdy nie był aresztowany?

Amerykanin, który w tej chwili przechodzi dializy ze względu na chorobę nerek podkreślił, że nie działał sam, ale miał w Pakistanie grupę ludzi, która mu pomagała. - Gdyby ktokolwiek wiedział, kto mi pomagał, mógłbym wystawić ich życie na poważne niebezpieczeństwo - ocenił.

Powiedział też, że mógł liczyć na ochronę pakistańskich władz. - Nigdy mnie nie aresztowano, nigdy nie przetrzymywano mnie w zamknięciu, nigdy mnie nie schwytano. Dla mojej ochrony [Pakistańczycy - red.] musieli przemieszczać mnie z miejsca na miejsce, bo moja "przykrywka" została spalona - powiedział.

Jego wylot z Pakistanu do USA także musiał być utrzymany w tajemnicy, twierdzi Faulkner, bo inaczej samolot mógłby być strącony za pomocą rakiety ziemia-powietrze.

Na razie nie ma możliwości niezależnego potwierdzenia wersji przedstawionej przez Amerykanina. Nie ciążą na nim też żadne zarzuty kryminalne.

"Możecie powiedzieć, że jestem Rambo"

Faulkner - jak i jego brat-lekarz - zaprzecza, że ma problemy psychiczne. 51-latek podkreśla, że po prostu starał się postępować zgodnie ze swoim sumieniem.

- Możecie powiedzieć, że jestem religijnym świrem. Możecie powiedzieć, że jestem Rambo, samurajem czy kimkolwiek, ale [w rzeczywistości - red.] jestem człowiekiem, który mówi "wiecie co, podniosę tyłek i zrobię coś" - stwierdził Gary Faulkner.

Zapytany o to, czy zamierza po raz kolejny zapolować na bin Ladena powiedział, że na wszelki wypadek zostawił w Pakistanie pistolet, nóż i noktowizor.

Źródło: CNN