Rosyjska milicja nie uszanowała prawosławnej tradycji i rozpędziła wiec ku czci zamordowanej aktywistki ruchu obrońców praw człowieka Natalii Estemirowej, który jej przyjaciele zorganizowali dziewięć dni po śmierci dziennikarki.
Spotkanie zorganizowano na Placu Puszkina w czwartek, ale dopiero w piątek poinformowały o nim agencje informacyjne. W wiecu uczestniczyło ok. 150 ludzi, czyli kilkakrotnie więcej, niż zezwoliły władze miejskie. I właśnie frekwencja nie spodobała się milicjantom.
Gdy już rozpędzili większość zebranych, zatrzymali organizatora żałobnego wiecu 70-letniego Wiktora Sotirkę z organizacji Memoriał, dla której pracowała Estemirowa.
Milicja: musieliśmy coś zrobić
Sotirko, którego przetrzymywano przez dwie godziny i ukarano karą grzywny za zakłócanie spokoju w miejscu publicznym, powiedział agencji Reuters, dlaczego został zatrzymany.
Funkcjonariusze wyjaśnili mu, że musieli kogoś zatrzymać, żeby nie zarzucono im niewywiązywania się z obowiązków.
Lęk jak za Stalina
Żałobnicy nie dali jednak za wygraną i wielu z demonstrujących spotkało się później w siedzibie Memoriału. Tam szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej (najstarszej rosyjskiej organizacji pozarządowej) Ludmiła Aleksiejewa określiła Estemirową mianem bojowniczki walczącej z zastraszaniem.
- Lęk, którym są przesiąknięci ludzie w Czeczenii, jest tak głęboki, jak za Stalina, gdy ludzie obawiali się powiedzieć cokolwiek nawet swym najbliższym. Natasza walczyła z tym - powiedziała Aleksiejewa.
Zabita strzałem w głowę
50-letnia działaczka rosyjskiej organizacji praw człowieka Memoriał została uprowadzona 15 lipca sprzed swego domu w stolicy Czeczenii Groznym przez czterech nieznanych sprawców.
Tego samego dnia znaleziono ją zabitą w Inguszetii z ranami postrzałowymi głowy i piersi.
Źródło: PAP