Rosyjski dyplomata może nie wracać


Czesi wydalili attache wojskowego ambasady Rosji w Pradze, a innemu dyplomacie poradzono nie powracać na placówkę. Według kontrwywiadu obaj mieli pracować dla rosyjskich tajnych służb - podał w poniedziałek na swej stronie internetowej dziennik "Mlada Fronta Dnes". - To bzdura - mówią Rosjanie.

Gazeta powoływała się na niesprecyzowane źródła dyplomatyczne, nie podała też jakichkolwiek danych personalnych obu Rosjan. Komentarza w tej sprawie odmówił wywiad, MSZ i sam premier.

Czeski premier Jan Fischer powiedział dziennikarzom, że nie będzie komentował tej wiadomości. Rzecznik czeskiego ministerstwa spraw zagranicznych Milan Rzepka oświadczył dziennikowi, iż jego resort nie komentuje tego typu informacji.

Jak pisze "Mlada Fronta Dnes", równie niechętny do podawania szczegółów był wojskowy wywiad. - Wywiad wojskowy chroni interesy Republiki Czeskiej zgodnie z prawem. Informacji o swej działalności operacyjnej ze zrozumiałych względów nie podaje - powiedział rzecznik ministerstwa obrony Andrej Czirtek.

Ambasador: to bzdura

- To jakaś bzdura. O niczym takim nie słyszałem - powiedział dziennikowi rzecznik ambasady Rosji w Pradze Władimir Fiodorow.

Według "Mladej Fronty Dnes", czeskie tajne służby przypuszczają, że spośród łącznie około 200 pracowników ambasady Rosji w Pradze oraz jej konsulatów w Brnie i Karlowych Warach dwie trzecie to funkcjonariusze wywiadu.

Oficjalną akredytację czeskiego ministerstwa spraw zagranicznych ma dziesięciu rosyjskich dziennikarzy. Można jedynie zgadywać, ilu z nich pracuje dla rosyjskiego wywiadu - pisze dziennik.

Źródło: PAP