Sprawność bojową i siłę rażenia mają żadną, ale w błędzie jest ten, kto myśli, że zakupy dmuchanych samolotów i czołgów przez armię to żart. Rosjanie wcale nie żartują, a na dodatek się tym chwalą i pokazują balonową jednostkę bojową. Dmuchany sprzęt ma zmylić przeciwnika i że wszyscy to robią, tylko nie wszyscy się przyznają.
Pluton doświadczonych żołnierzy w ciągu paru godzin jest w stanie ustawić dywizję pancerną, albo kilka baterii rakiet przeciwlotniczych. Satelita czy radar nie są w stanie odróżnić ich od prawdziwych, a wbudowana grzałka oszukuje nawet noktowizor. Prawdziwe czołgi będą mogły łatwiej ukryć się przed atakiem z powietrza.
- Niczego skomplikowanego tutaj nie ma. Oczywiście ktoś, kto nie ma doświadczenia za pierwszym razem będzie miał kłopot - wyjaśnia Michaił Wołkow, pracownik zakładów "Rusbał", która wykonuje dmuchany "sprzęt bojowy". - Jednym ze sposobów podniesienia zdolności przetrwania oddziałów i ukrycia prawdziwego sprzętu wojskowego jest umieszczenie przed przeciwnikiem fałszywych celów, w tym nadmuchiwanych, którymi bardzo łatwo się posługiwać - dodaje Wiktor Tałanow, dyrektor ds. marketingu zakładów "Rusbał".
Rano zabawki, wieczorem broń
Dmuchany sprzęt jest bardzo lekki. Czołg waży niecałe 50 kilogramów. Złożony wygląda niepozornie, ale projektowanie i budowa takich makiet trwa niewiele krócej niż produkcja prawdziwej broni. Samo konstruowanie - trzy miesiące. - Im bardziej model przypomina kulę, tym łatwiej go zaprojektować. Im więcej płaskich powierzchni, tym trudniej, bo gdy się go nadmuchuje, to próbuje zmienić się w balon - zdradza szczegóły projektanta Anton Kotliar.
W zakładach "Rusbał" na codzień zaopatrują baloniarzy, a także wesołe miasteczka, bo szyje się tutaj nadmuchiwane dziecięce zamki. Produkcja wojskowa wykonywana jest ze specjalnej syntetycznej tkaniny.
I wymaga precyzji. - To skomplikowana praca – trzeba uważać, żeby wykrój i szablon były identyczne. No i cały dzień na nogach - opowiada Marina Smirnowa, pracownica zakładów "Rusbał".
- Gdy dostajemy zdjęcia lotnicze, na których prawdziwe czołgi i nasze wyroby wyglądają identycznie, to jesteśmy bardzo dumni ze swojej pracy - dodaje Ludmiła Stiepanowa, główny technolog zakładów.
Stary patent
To, jaka część produkcji "Rusbału" to produkcja wojskowa jest ściśle tajna, ale rosyjska armia posługiwała się dmuchanymi makietami dwa lata temu podczas wojny z Gruzją. Ale te są znane już od dawna.
- Przed lądowaniem w Normandii Amerykanie budowali całe gumowe dywizje, w których były czołgi i okręty. Ich zadaniem było oszukanie wroga - przymoina analityk wojskowy, Anatolij Cyganok. Dzisiaj to oszukiwanie jest dużo bardziej wyrafinowane i jak na wojsko – tanie, bo makieta kosztuje zaledwie kilkanaście tysięcy złotych.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN