- Holandia nie przedstawiła wystarczających dowodów na to, że ich kamerzysta, który w sierpniu zginął w Gruzji, został zabity przez rosyjską bombę kasetową - oświadczyło w czwartek rosyjskie MSZ.
39-letni Stan Storimans zginął 12 sierpnia podczas rosyjskiego nalotu na gruzińskie miasto Gori. Holenderska ekipa śledcza udała się tam wkrótce po incydencie, żeby zebrać materiał dowodowy, w tym zeznania świadków.
- Sugerujemy, że ustalenie prawdy wymaga więcej pracy ze strony wojskowych ekspertów - twierdzi w oświadczeniu rosyjskie MSZ, dodając, że kasetowymi bombami dysponuje Gruzja.
Nie było bomb kasetowych?
Rosja zaprzeczyła, jakoby używała podczas walk w Gruzji bomb kasetowych, lecz organizacje humanitarne twierdzą, że oba państwa wykorzystywały w zbrojnym konflikcie zakazaną broń.
Gruzja potwierdziła wykorzystywanie takich bomb w pobliżu tunelu Roki, który łączy Rosję z Osetią Południową.
W oświadczeniu rosyjskiego MSZ podano też, że holenderski dziennikarz nie akredytował się w rosyjskiej służbie prasowej i "za jego bezpieczeństwo na terytorium Gruzji odpowiadała strona gruzińska".
Źródło: PAP