Szok i zdziwienie przeżyła para brytyjskich podeszłych wiekiem rolników, gdy pewna firma tropiąca piractwo komputerowe, zarzuciła im... nielegalne ściągnięcie gejowskiego porno o jakże intrygującym tytule "Army Fuckers".
"Jeśli nie zapłacicie 500 funtów kary, skierujemy sprawę do sądu" - groziła w 20-stronicowym liście farmerom firma Davenport Lyons, która reprezentuje niemieckiego producenta filmu o miłosnych igraszkach "oficerów gestapo" i "czeskich rolników".
Małżeństwo zachowało zimną krew i napisało na skargę do prasy, do dziennika "Guardian". Rozsierdził ich dodatkowo drugi list o podobnej treści od Davenport Lyons (niestety tytułu filmu tym razem nie ujawniono).
- Nie ściągamy porno, ani gejowskiego ani hetero. Niczego nie ściągamy - napisali Brytyjczycy, a "Guardian" wszczął własne śledztwo w sprawie tajemniczego listu.
Okazało się, że adresatów podobnych listów jest więcej - ok. 25 tys.! Gdyby każdy, kto otrzymał list, zapłacił żądane 500 funtów, producent "Army Fuckers" otrzymałby ok. 12,5 mln funtów. To zdecydowanie więcej niż koszt produkcji jakiegokolwiek filmu porno.
Niewinni nie mają się czego bać
Eksperci nie mają wątpliwości - Davenport Lyons znalazło doskonały sposób na wyłudzanie pieniędzy. Mało kto bowiem, w obawie o koszty i z poczucia wstydu, decyduje się pójść do sądu, by wyjaśnić sprawę. Niektórzy nawet płacą, chociaż nie mają powodów.
- Moja rada jest by ignorować takie listy - mówi "Guardianowi" jeden z prawników, który za jedyne 50 funtów zdecydował się reprezentować adresatów listów.
Davenport Lyons broni się: - Piszemy wstępny list do podejrzanych o nielegalne ściąganie plików na podstawie danych, które otrzymujemy od naszych klientów. Dajemy im szansę na odpowiedź, a jeśli nie mają nic na sumieniu, nie muszą się niczego obawiać - napisała firma w komunikacie. Proste.
Źródło: "The Guardian"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu