Światowy rekord frekwencji wyborczej padł w zeszłorocznych wyborach prezydenckich we Francji, gdzie głosowało blisko 84 procent wyborców. Czy Amerykanie pójdą ich śladem? Wskazują na to niespotykanie długie kolejki przed lokalami wyborczymi na Wschodnim Wybrzeżu.
Na ustanowienie nowego rekordu wskazuje liczba zarejestrowanych w tym roku do głosowania i ogromna frekwencja w głosowaniu przedterminowym. Aż blisko jedna trzecia Amerykanów oddała głos przed 4 listopada.
W Wirginii - jednym z tzw. swing states, czyli stanów, gdzie rozstrzygają się losy kampanii, lokale do głosowania otwarto o godz. 6 rano czasu lokalnego (godz. 12 czasu polskiego). Już przed ich otwarciem czekały na zewnątrz długie kolejki. Miejscowy wyborca Ahmed Bowling z Wirginii powiedział, że te wybory "oznaczają ważną zmianę w życiu Amerykanów i dlatego też musimy przyjść oddać głos jak najwcześniej".
Szturm na lokale wyborcze przed nami
Spiętrzenie frekwencji następuje zwykle późnym popołudniem i wieczorem, ponieważ Election Day (dzień wyborów, który przypada zawsze w pierwszy wtorek listopada) jest w USA normalnym dniem pracy i tylko niektóre firmy i instytucje zwalniają pracowników na pewien czas w godzinach pracy, aby mogli zagłosować.
Frekwencja gra na rzecz Obamy
Na wysoką frekwencję liczy przede wszystkim demokratyczny kandydat na fotel prezydenta, 47-letni Barack Obama. Na niego mają głosować młodzi ludzie, w tym ci, którzy po raz pierwszy oddają głos. - Jeśli Obama wygra, przyniesie to bardzo pozytywną percepcję USA na świecie, czego świat bardzo potrzebuje - mówił Siani Kayani, imigrant z Tanzanii. Pomoże to zakończyć wojnę w Iraku i ewentualnie zapobiec przyszłym kosztownym wojnom z innymi krajami. To zaś może również ogromnie pomóc amerykańskiej gospodarce, bo pozwoli oszczędzić wielkie sumy pieniędzy. Podobne opinie są często spotykane głównie wśród młodych ludzi, szczególnie tych, którzy głosują po raz pierwszy.
Ostatni rekord w USA: 65,7 proc.
Dotąd w USA najwyższą frekwencję odnotowano w 1908 roku, kiedy Amerykanie wybierali pomiędzy nominowanym przez Partię Republikańską Williamem H. Taftem a Williamem J. Bryanem z Partii Demokratycznej. Wówczas głosowało 65,7 procent uprawnionych do tego. W powojennej historii z wielkim zainteresowaniem spotkał się pojedynek republikanina Richarda M. Nixona z Johnem F. Kennedym z obozu demokratów. Do urn przyszło wtedy 58,8 proc. Amerykanów.
Źródło: AFP, PAP