W elektrowni jądrowej w Fukushimie, gdzie pod marcowym trzęsieniu ziemi i tsunami doszło do katastrofy, doszło do zimnego wyłączenia reaktorów - poinformował premier Yoshihiko Noda. To kamień milowy na drodze do uzyskania pełnej kontroli nad najgorszym atomowym wypadkiem od czasów Czarnobyla.
Stan zimnego wyłączenia następuje w chwili, gdy temperatura użytej do schładzania prętów paliwowych wody spada poniżej punktu wrzenia.
- Nawet jeśli dojdzie do nieprzewidzianych incydentów, sytuacja w tej chwili jest taka, że poziom promieniowania może zostać utrzymany na niskim poziomie - oświadczył Noda na nadzwyczajnym posiedzeniu rządu.
Ogłoszenie tego stanu może mieć daleko idące skutki. Było ono bowiem jednym z warunków, by zezwolić na powrót do domów ok. 80 tys. ludzi, których ewakuowano po marcowej katastrofie.
Katastrofa w Fukushimie
W elektrowni atomowej Fukushima I znajdującej się 240 km na północny wschód od Tokio doszło do katastrofy po potężnym trzęsieniu ziemi i po przejściu 15-metrowej fali tsunami. Doszło do awarii i wycieku radioaktywnego.
Od tamtej pory japońskie władze i operator elektrowni - koncern TEPCO - robią co w ich mocy by opanować sytuację.
TEPCO przyznało, że nawet po zadeklarowaniu zimnego wyłączenia może nie być w stanie usunąć paliwa z reaktorów przez kolejne 10 lat. Eksperci nie wykluczają, iż pełna dezaktywacja miejsca katastrofy potrwa dziesięciolecia.
Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org