W latach 2003-2007 w Kolumbii amerykańscy żołnierze i zakontraktowani przez armię pracownicy zgwałcili co najmniej pięćdziesiąt cztery dziewczynki - wynika z raportu przygotowanego na zlecenie Komisji Historii. W jej skład wchodzą eksperci rekomendowani przez kolumbijski rząd oraz partyzantkę FARC. Prace komisji mają pomóc zrozumieć przyczyny wojny domowej w Kolumbii i wspomóc proces pokojowy.
Raport Komisji Historii Konfliktu i Ofiar liczy ponad 800 stron i ma pomóc przedstawicielom rządu i FARC negocjującym od 2012 r. w Hawanie osiągnięcie porozumienie, określenie przyczyn toczącego się od 50 lat konfliktu i wskazanie winnych.
Jedną z części raportu jest tekst Renana Vegi, profesora socjologii z Uniwersytetu w Bogocie. Badacz skupia się w nim m.in. na wpływie Stanów Zjednoczonych, które w ramach tzw. Planu Kolumbia zapewniały pomoc, także wojskową, w walce z przemysłem narkotykowym i lewicowymi partyzantkami, takimi jak FARC czy ELN.
Jak wskazuje Vega, amerykańscy wojskowi i pracownicy kontraktowi dopuszczali się w latach 2003-2007 przestępstw na tle seksualnym wobec nieletnich dziewczynek. Badacz podkreśla też, że żaden z nich nie został ukarany, mimo iż - jak zaznacza Vega - istnieje wystarczająco dużo informacji na temat tych wydarzeń. Bilateralne umowy zawarte pomiędzy dwoma krajami zapewniają jednak sprawcom bezkarność.
Vega opisuje m.in. sytuację w mieście Melgar i pobliskim Girardot, w środkowej Kolumbii. Stacjonujący w pobliżu wojskowi z prywatnej firmy zakontraktowanej przez amerykańską armię mieli wykorzystać seksualnie co najmniej 53 dziewczynki. Swoje "wyczyny" mieli również nagrywać, a następnie sprzedawać jako pornografię. Proceder ten został opisany już kilka lat temu przez dziennik "El Tiempo". Jak napisano, filmy z dziewczynkami sprzedawane były po 10 tys. kolumbijskich pesos.
12-latka zgwałcona w bazie
Dziennikarze "El Tiempo" jako pierwsi opisali również historię 12-latki, która w 2007 r. miała zostać zgwałcona w bazie wojskowej przez sierżanta amerykańskiej armii oraz jednego z najemników. Mimo że o sprawie kilka lat temu było w Kolumbii bardzo głośno, nie udało się ukarać winowajców, ani nawet zgromadzić przeciwko nim obciążających dowodów. Wyjechali bowiem z kraju.
Matka dziewczynki twierdzi, że 12-latce podano narkotyki, a następnie siłą zabrano do bazy wojskowej i zgwałcono. Kilka dni po tym wydarzeniu miała próbować popełnić samobójstwo.
Matka w rozmowie z "El Tiempo" opowiedziała, że feralnego wieczora 12-latka wyszła wraz z 10-letnią siostrą po zakupy. Do domu wróciła jednak tylko młodsza z dziewczynek.
- Zapytałam: gdzie twoja siostra? Najpierw nie chciała powiedzieć, dopiero później, lekko przerażona, przyznała, że jej siostra chciała iść do łazienki, więc weszła do jednej z dyskotek. Później widziała, że "jakiś pan" zaprasza ją na gazowany napój. Nie widziała jej już więcej - relacjonowała matka.
Zrozpaczona kobieta udała się na policję i do szpitali. Córkę znalazła dopiero rano, w parku. - Już nie była taka sama - opowiadała.
- Następne dni pełne niejasności. W końcu udało się ustalić, że dziewczynka została zgwałcona. Wiedziałam, kim byli sprawcy. Mimo wielkiego bólu poszłam do bazy. Zapytałam, dlaczego to zrobili. Odpowiedzieli: twoja córka to mała dziwka, tutaj nic się nie wydarzyło - wspominała matka dziewczynki.
Raport Komisji Historycznej sprawił, że o tamtych wydarzeniach znów stało się głośno, i to nie tylko w Kolumbii. Ustalenia raportu, choć z trudem, przebiły się także do amerykańskich mediów. Napisał o nich m.in. portal The Daily Beast czy tygodnik "The Nation", a także brytyjski "The Guardian".
Chris Grey, rzecznik komórki odpowiedzialnej w armii USA za dochodzenia kryminalne, zapowiedział, że doniesienia zostaną bacznie zbadane. Przedstawiciele armii podkreślają jednak, że do tej pory nie ma dowodów świadczących o winie wojskowych.
Autor: kg//gak / Źródło: tvn24.pl, eltiempo.com elnuevoherald.com, colombiareports.co
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia