Po tym, jak do BBC wpłynęło ponad 21 tysięcy skarg, a największy brytyjski związek zawodowy zagroził, że zgłosi sprawę na policję, Jeremy Clarkson, znany dziennikarz motoryzacyjny, przeprosił za swoją wypowiedź na antenie tej stacji. Clarkson powiedział w środę, że "powystrzelałby na oczach rodzin" strajkujących przeciwko planowanym zmianom pracowników sektora publicznego. Związek przeprosiny przyjął i zaprosił prezentera Top Gear, by na własnej skórze przekonał się jak wygląda praca ludzi, którzy protestowali.
- Chciałbym ich wszystkich powystrzelać. Wziąłbym ich na zewnątrz i wykonał egzekucję na oczach ich rodzin - tak o strajkujących pracownikach sektora publicznego, którzy sprzeciwiają się planom reform emerytur w Wielkiej Brytanii, powiedział w środę w programie "The One Show" w BBC znany dziennikarz motoryzacyjny.
Słowa wywołały burzę
Clarkson stwierdził także, że nie rozumie, jak "ci ludzie śmią protestować, kiedy mają ozłocone emerytury, które będą gwarantowane, podczas gdy reszta ludzi musi sama zarabiać na życie". Dodał, że ten strajk to "powrót do lat 70.", co sprawia, że "czuje się trochę jak w domu". Słowa dziennikarza były kilkakrotnie przerywane przez salwy śmiechu publiczności, która była w studio.
Jego wypowiedź wywołała oburzenie. BBC otrzymała tysiące skarg - stacja oficjalnie poinformowała, że otrzymała już ponad 21 tysięcy zażaleń od widzów. A największy w Wielkiej Brytanii związek zawodowy UNISON zażądał, by stacja natychmiast zwolniła dziennikarza. Sekretarz związku stwierdził też, że rozważa złożenie doniesienia na policję przeciwko prezenterowi Top Gear.
Clarkson: To był żart
Nawet przez chwilę nie chciałem, by te uwagi zostały wzięte na poważnie - wierzę, że jest to jasne jeśli patrzy się na nie w kontekście. Jeśli ja i BBC wyrządziliśmy krzywdę, jestem szczęśliwy mogąc za to przeprosić Jeremy Clarkson
W związku z tym BBC i sam Clarkson wydali oświadczenia, w których przeprosili za te słowa. - The One Show jest programem nadawanym na żywo, który traktuje o najważniejszych tematach dnia. Zwykle robimy to dobrze, ale tym razem czujemy, że temat nie został dobrze oceniony. Dlatego BBC i Jeremy chcą przeprosić za wyrządzoną szkodę - napisała stacja w piśmie.
Sam Clarkson stwierdził, że jego "zamiarem nie było to, by słowa wypowiedziane w programie The One Show były brane na poważnie" i dodał, że jest "szczęśliwy mogąc przeprosić", jeśli wyrządziły one krzywdę.
- Nawet przez chwilę nie chciałem, by te uwagi zostały wzięte na poważnie - wierzę, że jest to jasne, jeśli patrzy się na nie w kontekście. Jeśli ja i BBC wyrządziliśmy krzywdę, jestem szczęśliwy mogąc za to przeprosić - napisał dziennikarz.
Tuz po opublikowaniu przeprosin UNISON oświadczył, że to nie wystarczy. - On ma prawo do wolności wyrażania swojej opinii, ale takie samo prawo do walki o swoje prawa mają ludzie, którzy w środę protestowali - powiedział Dave Prentis, sekretarz generalny UNISON. Dodał, że przeprosiny to za mało i zapowiedział, że zamierza zorganizować pikietę przeciwko Clarksonowi.
Jednak kilka godzin później, zastępca Prentisa - Karen Jennings powiedział BBC, że "przeprosiny zostały przyjęte". - On zrozumiał, że poszedł za daleko i dlatego teraz wyciągamy do niego naszą rękę. Zapraszamy, by przyszedł popracować z pielęgniarzem i zobaczył jak wygląda jego życia. Myślę, że to mu się spodoba - powiedział zastępca sekretarza generalnego UNISON.
Największy strajk od kilkunastu lat
37 brytyjskich związków zawodowych reprezentujących ok. 2 mln pracowników sektora publicznego, m.in. nauczycieli, pielęgniarki, sanitariuszy i urzędników państwowych strajkowało w środę przeciwko rządowym planom reformy emerytur zakładowych.
Rząd chce, by podstawą naliczania emerytury była średnia zarobków z całego okresu zatrudnienia, zamiast poziomu zarobków z okresu poprzedzającego przejście na emeryturę. Chce też podniesienia składki do 3,2 proc. i opóźnienia wieku przechodzenia na emeryturę. Zmiany miałyby wejść w życie od kwietnia 2012 r.
Związkowcy nie godzą się na to, by pracować dłużej w zamian za mniej, i protestują przeciwko przedstawianiu emerytur pracowniczych jako przywileju.
Jest to największa akcja protestacyjna od kilkunastu lat. Po raz ostatni równie masowe protesty wystąpiły w 1979 r., gdy tzw. zima stulecia pogrążyła ówczesny rząd Partii Pracy i utorowała drogę rządom konserwatystów.
Źródło: BBC