Problemy dostaw gazu ziemnego z Rosji na Ukrainę i tranzytu rosyjskiego surowca przez ukraińskie terytorium do Europy były głównym tematem rozmów prezydentów dwóch krajów Władimira Putina i Wiktora Janukowycza w Nowo-Ogariowie koło Moskwy.
Według mediów w Rosji do rozmów Putina i Janukowycza doszło z inicjatywy Kremla, który dał do zrozumienia Kijowowi, że jest gotów do negocjowania nowego porozumienia rozszerzającego rosyjsko-ukraińską współpracę w sferze gazowej.
Nieprzypadkiem teraz
Rosyjskie media zwróciły też uwagę, że wizyta miała miejsce na niespełna tydzień przed wyborami parlamentarnymi na Ukrainie, w których Moskwa tradycyjnie kibicuje Partii Regionów. Putin oświadczył po spotkaniu z Janukowyczem, że Rosja "jest zainteresowana tym, aby w wyniku niedzielnego głosowania kurs na ścisłe współdziałanie dwóch krajów uzyskał dodatkowy impuls". Gospodarz Kremla oznajmił również, że Moskwa "szczerze liczy na to, że wybory do Rady Najwyższej zagwarantują dalszy demokratyczny rozwój bratniej Ukrainy". Szczegóły rozmów prezydentów na temat gazu nie są znane. Janukowycz oznajmił jedynie, że negocjacje trwają i że Ukraina "liczy na wypracowanie uzasadnionej, sprawiedliwej formuły cenowej".
Jak się porozumieć?
Nie wiadomo także, na czym miałoby się opierać nowe porozumienie gazowe. Ukraiński premier Mykoła Azarow oświadczył niedawno, że Moskwa deklaruje gotowość do obniżenia ceny błękitnego paliwa dla Ukrainy do 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych, ale pod warunkiem, że przyłączy się ona do Unii Celnej, którą Rosja tworzy z Białorusią i Kazachstanem. Obecnie Ukraina płaci ok. 425 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Władze Ukrainy, która z kolei dąży do zbliżenia z Unią Europejską, unikają składania jednoznacznych deklaracji w tej sprawie. Janukowycz oznajmił w ubiegłym tygodniu, że Kijów zdecyduje o formie współpracy Ukrainy z Unią Celną po przeanalizowaniu wyników funkcjonowania tej struktury.
Spór o gaz Kijów zabiega o obniżenie ceny rosyjskiego gazu od ponad dwóch lat, argumentując, że jako bezpośredni sąsiad FR płaci za błękitne paliwo więcej niż jego odbiorcy w Niemczech. Natomiast rosyjski Gazprom jest zaniepokojony nieodbieraniem przez stronę ukraińską całości zakontraktowanego gazu. Ukraina twierdzi, że w tym roku sprowadzi z Rosji najwyżej 27 mld metrów sześc. surowca, a w kolejnych latach - jeszcze mniej. Gazprom zakładał, że eksport gazu na Ukrainę w najbliższych latach zostanie utrzymany na poziomie 40 mld metrów sześc. rocznie. Zgodnie z kontraktem z Gazpromem ukraiński Naftohaz musi płacić za co najmniej 41,6 mld metrów sześc. rocznie - bez względu na faktyczną ilość odebranego gazu. Kijów liczy na to, iż strona rosyjska nie zastosuje sankcji karnych wobec Ukrainy za nieodebranie całości zakontraktowanego gazu. Gazpromowi zależy też na uzyskaniu kontroli nad systemem przesyłu gazu na Ukrainie, którym rosyjski surowiec płynie do państw Unii Europejskiej.
Tymoszenko skazana
Obecne kontrakty między Gazpromem i Naftohazem powinny obowiązywać do 2019 roku. Za przekroczenie pełnomocnictw przy ich podpisywaniu w 2009 roku była premier Ukrainy Julia Tymoszenko w 2011 roku została skazana na siedem lat więzienia. Ukraina jest największym odbiorcą rosyjskiego gazu na obszarze dawnego ZSRR i głównym krajem tranzytowym przy jego dostawach do państw Unii Europejskiej. W 2011 roku eksport surowca na Ukrainę przyniósł Gazpromowi 12,4 mld dolarów. Więcej - 13 mld USD - rosyjski koncern zarobił tylko w Niemczech.
Autor: mtom / Źródło: PAP